czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 31

- Została mi jedynie ostatnia rzecz do spełnienia... - powiedziała siedząc z Niallem w jej sypialni.
- Mam nadzieję, że jest ze mną związana - roześmiał się Irlandczyk i patrzył jak jego dziewczyna przegląda coś na komputerze, gdy on leżał rozwalony na łóżku.
- Zależy... Masz ochotę pojechać do L.A. ? - spytała i obróciła się na krześle.
- Przedłużymy sobie wakacje, podoba mi się to - uśmiechnął się.
- Mnie także. Wiesz, jestem szczęśliwa - powiedziała do niego i przysunęła krzesło, a ile ręce się splotły.
- Jak Ty jesteś to ja tym bardziej - pocałował ją.


Sherlock bardzo podrosła. Po pewnym czasie rozmawiałyśmy ze sobą jak przyjaciółki z dawnych lat. Widziałam jak stawała się silniejsza. Jej uśmiech rósł na moich oczach. Jestem z niej dumna. Minął miesiąc odkąd pierwszy raz przyszła do mojego gabinetu z uśmiechem, potem kolejny zanim nie mogła się doczekać wizyt i rozmowy ze mną. Chciałam, by wyszła z mojego gabinetu i nie potrzebowała tu wracać. Nie chciałam jej widzieć, bo wiedziałam, że póki będzie tu wracać to znaczy, że coś ją będzie trapić. Doczekałam się tego dnia.

Początek grudnia.

Nie miałyśmy umówionej wizyty. Siedziałam na fotelu i wypełniałam papiery. Usłyszałam pukanie. Charakterystyczny rytm, który wybijała o moje drzwi właśnie ona.
- Wejdź – powiedziałam, po czym wstałam i patrzyłyśmy na siebie chwilę w milczeniu. – Coś się stało ?
- Wyjeżdżam – powiedziała, a w jej oczach zalśniły łzy. – Jadę do Los Angeles, a gdy wrócę osiedlimy się z Niallem nad morzem.
- To cudownie ! – ucieszyłam się, a ona rzuciła mi się na szyję.
- Boję się wyjazdu. Nie przychodzę tu, bo muszę, tylko lubię z Tobą gadać. Jesteś moją przyjaciółką i znasz mnie jak nikt – mówiła wtulona we mnie.
- Jestem nią, masz rację. Tylko znasz siebie lepiej niż ja Ciebie. Wydoroślałaś. Nie jesteś już tą Sherlock Walker, która patrzyła się w okno na pierwszej wizycie – odpowiedziałam jej i zelżał jej uścisk.
- Będę za Tobą tęsknić.
- Ja też, ale czeka Cię dorosłe życie. Nie mogę stawać na przeszkodzie twoim planom – uśmiechnęłam się i wytarłam jej łzy z policzków.
- Zadzwonię do Ciebie, gdy będę z powrotem w domu, wrócę na święta. Obiecuję zadzwonić – przytuliła mnie po raz ostatni.
I wyszła. Wyszła. Jak obiecała, tak i zadzwoniła w Wigilię. Rozmawiałyśmy całą noc. Wysłuchałam każdego dnia z jej życia na kontynencie Ameryki Północnej. Nigdy więcej się z nią nie spotkałam, bo wiedziałam, że już mnie nie potrzebowała. Stała na własnych nogach, silna i dumna z tego kim jest. Dostaję od niej zaproszenia na różne spotkania i koncerty, ale z nich nie korzystam, bo może nastąpić (ujmę to fachowo) memoralizacja wsteczna. Przypomni sobie o wszystkim, co było kiedyś. Nie chcę, by tak było. Zostawiłam wszystkie zaproszenia, kartki i spotkania dla moich córek. Niech one czerpią z życia tak jak zrobiła to Sherry. 
Nie mogłabym przepuścić okazji nie opowiedzenia wam, co ją spotkało w Ameryce...

Po wylądowaniu w LAX z resztą zespołu i ich dziewczynami dostali zaproszenie na kolację w słynnej restauracji Maiden Garden. Gdy Sherlock napisała Effie o liczbie osób, które przybędą stwierdzili, że potem pójdą razem do domu przyjaciółki jak za dawnych czasów pooglądać filmy.
Po zostawieniu swoich rzeczy w hotelu, poszli do swoich pokojów. Harry był jako jedyny sam w pokoju, bo Liam był z Danielle (rozchodzili się i schodzili parę razy od wakacji, co wszystkich drażniło), Louis z Eleanor, Zayn z Perrie (u nich wszystko wróciło od normy, byli na sesjach terapeutycznych u Nerlock parę razy) i oczywiście Niall z Sherry. Ostatnia para siedziała w swoim pokoju debatując w co się ubrać.
- Po prostu lubię Cię w sukience, to złe ? – tłumaczył się Niall.
- Nie, ale przynajmniej mogłeś darować sobie przybijanie piątki z Liamem, który wspomniał coś o moim tyłku w sukience – powiedziała poirytowana.
- Kiedy tu chodziło o to jaki on jest c-u-d-o-w-n-y w sukienkach ! – bronił się, po czym przyciągnął ją do siebie i usadowił na swoich kolanach.
- Tak, tak, oczywiście, panie na-wszystko-mam-wymówkę – powiedziała i chciała wstać, ale on zaczął ją całować, więc jej złość od razu przeminęła.
- Lepiej, pani obrażam-się-na-wszystko-nawet-o-komplementy-mojej-pupy ? – roześmiali się.
- Niech Ci będzie, wygląda cudownie w sukienkach – pocałowała go w nos.
- Mówiłem. Idź się ubierz, bo nie możemy się spóźnić – pogonił ją Horan.
Dziewczyna pobiegła do łazienki, wzięła szybki prysznic i wróciła w samym ręczniku do sypialni. Niall podał jej ubranie. Najpierw ubrała pokracznie bieliznę, by on nie widział co ma pod ręcznikiem, chociaż on i tak stał do niej plecami. Gdy skończyła podał jej czarną rozkloszowaną spódniczkę, ciemne rajstopy w serduszka i kremowy sweterek z dekoltem w łódeczkę. Ubrała się i wyciągnęła swoje czarne jazzówki na wysokim obcasie. Przejrzała się w lustrze w szafie. Potem patrzyła uważnie jak Niall zmienia koszulkę na białą koszulę i kremowy sweter na guziki. Zostawił sobie czarne rurki z niższym krokiem. Gdy spostrzegł jej nieobecny wzrok po założeniu koszulki się roześmiał.
- Chyba nie przytyłem, co ? – pocałował ją delikatnie w usta.
- Nie, ale cieszę się, że to – zaznaczyła ręką całą jego sylwetkę – Jest moje i tylko moje – przytuliła się do niego.
- O tak... – pocałował  ją w obojczyk, który był odsłonięty przez wycięty materiał.
- Musimy już iść – wstała i wyciągnęła do niego rękę.
On ubrał swoje Supry i wyszli zamykając pokój hotelowy. Idąc korytarzem do windy usłyszeli śmiechy przy pokoju obok, który wynajmował Harry. Ze środka wyszła rozczochrana Taylor Swift i Styles zapinający spodnie. Gdy ich zobaczyli zamarli. Niall rzucił coś na temat fryzury Amerykanki i całą czwórką w milczeniu zjechali windą na dół. Cher pomogła dziewczynie się szybko ogarnąć zjeżdżając, by wyglądała jak poważna piosenkarka, a nie wypad na jedną noc. Nie mieli najmniejszego zamiaru pytać do czego doszło, po prostu woleli nie wiedzieć jak ona znalazła się z nim... Weszli do holu, gdzie czekała na nich reszta. Przywitali się z Taylor, po czym ona zniknęła w jadalni, a oni wsiedli do limuzyny. Na dworze było wietrzenie, ale nie można było tego porównać ze śnieżnym i zimnym Londynem o tej porze roku.
Pojechali prosto do umówionej restauracji. Wysiedli z samochodu. Przy wejściu do wystawnej restauracji stała Effie, od tyłu przytulał ją jakiś chłopak. Sherry podbiegła wraz z przyjaciółką ku sobie, a ów chłopak niechętnie ją puścił. Skoczyły na siebie, by się przytulić. Śmiały się i już piszczały do uszu. Pierwszy Niall podszedł do nieznajomego.
- Jestem Niall – podał mu rękę.
- Josh Hutcherson – odwzajemnił uśmiech. – Tyle na wasz temat słyszałem, że czuję jak i ja bym was znał.
My także nie mało – skłamał Harry witając się z nim.
Przed powrotem Effie Watson do U.S.A. Harry przeprowadził z nią poważną rozmowę. Wiedział, że w końcu i ona zakocha się w kimś. Za długo byli od siebie oddaleni, po prostu to musiało nadejść. Cieszył się jej szczęściem i wiedział, że aktor będzie dla niej dobrą partią po paru historiach, które usłyszał od byłej dziewczyny. Chciał wiedzieć jak się poznali, a ona nie kryła swojego zauroczenia nim. 
Po krótkim zapoznaniu wszyscy weszli do środka. Josh z Sherlock szeptali cicho do siebie, a Horan patrzył na nich ukradkiem, był zazdrosny o aktora krótko mówiąc. Gadatliwa dwójka nie poszła za resztą do stołu, ale do kuchni. Nikt prócz Irlandczyka specjalnie nie zwrócił uwagi na ich nieobecność. Ten także sobie po chwili odpuścił i wciągnął się w rozmowę z przyjaciółmi. 
Sherlock i Josh szykowali niespodziankę dla Effie. Była to rocznica znajomości obu przyjaciółek. Zrobiła jej "jedynie" prezent oraz wielki tort. Ten tort dokończyli cukiernicy i Josh, ale jej był projekt i była z niego jak najbardziej dumna. Był to trzy piętrowy tort z jej czarnymi rysunkami, które przedstawiały ich przygody i zostały wydrukowane i przylepione na kremową czekoladę plastyczną. W środku ciasto było waniliowo-malinowe, ulubiony smak Effie. Na najwyższym piętrze był napis "Effie & Sherry". W końcu wszystko było gotowe i wjechali ogromnym tortem na główną salę. Cała obsługa zaczęła śpiewać Sto Lat, a Sherlock i Josh podeszli do ich stolika z tortem. Cały ich stół wstał, a Effie zaczęła płakać i przytuliła do siebie przyjaciółkę. Gdy wszyscy już zajęli miejsca Cher zaczęła opowiadać, co dokładnie jest na torcie.
- Na najniższym piętrze jest Effie ze mną jak gramy na fortepianie, obok jest jak Effie rzuca do góry nuty, o tutaj - wskazała na postać dookoła, której wirowały małe papierki. - A jeszcze obok jest jak Effs tańczy Gangnam Style, ale jeszcze obok za to uciekamy przed bandą emerytów. Na kolejnym piętrze jesteśmy jak wskakujemy do basenu na t-a-m-t-e-j imprezie - obie zaczęły chichotać, a Harry spojrzał na nie karcąco. - Obok tamtego incydentu - roześmiała się krótko Sherlock. - Jest jak siedzimy na kanapie przed telewizorem i jemy słodycze. A na najwyższym piętrze jesteśmy my na ławeczce, a nad nami są gwiazdy.
Potem pokroili tort i rozmawiali jeszcze przez parę godzin w pełnym podekscytowaniu. Potem podziękowali kucharzom i cukiernikom, po czym pojechali do Effie do domu. Mieszkała w dużym domku z poddaszem. Miała ogromny ogród za nim oraz piękne białe w nim róże, o których zawsze marzyła. Najpierw pokazała im okazałe zielone miejsce i weszli do domu od tyłu, tarasem. Wyjście do ogrodu było przez salonu, a ten był wyjątkowo przytulny. Miał kominek w rogu, a podłoga była wykonana z drewna. Całe pomieszczenie łączyło się z kuchnią oraz prowizoryczną jadalnią. Obok kominka był ogromny dębowy stół z miejscami dla dziesięciu osób. Przy nim niska ściana z wysepką, która przechodziła w kuchnię. Ściany w salonie były bladoróżowe, a w kuchni przechodziły w ostro pomarańczowe kafelki. Na środku salonu była kanapa i telewizor zawieszony na ścianie, a wokół niego masę zdjęć z Londynu i jeszcze Holmes Chapel. W drugim rogu były spiralne schody, także drewniane, na poddasze, gdzie były dwie sypialnie, jej gabinet i łazienka. Liam, Louis i Zayn poszli zrobić herbatkę, a reszta myślała nad filmem.
- Effie, przepraszam, ale zapomniałam pogonić kurierów z moim prezentem i dojedzie jutro. Głupio wyszło, wiem, ale może jakoś naprawi on moje spóźnienie, gdy go zobaczysz - wytłumaczyła się Sherry, gdy leżała na kanapie głową na dołu, a nogami do góry.
- Prezent masz jeszcze dla mnie?! - pisnęła. - Po co? Nie sądzisz, że mi już wystarczy? Tyle się napracowałaś, jak mogłam nie zauważyć, że spiskowaliście ze sobą za moimi plecami - zaśmiała się przyjaciółka.
- Może Mamma Mia? - spytała Danielle.
- Oglądałam - zgasiła jej pomysł Perrie.
- Nudne - dopowiedziała Eleanor.
- No to same coś znajdźcie - zdenerwowała się i położyła się obok w podobnej pozycji, co Sherlock na kanapie.
- Stardust? - wpadła na pomysł Effie.
- Popieram - zgodziły się dziewczyny leżące głową do dołu.
- Nie oglądałam - wzruszyła ramionami blondynka z Little Mix.
- Czyli zaprotokołowano - oglądamy Stardust.
Chłopcy wrócili z gorącym napojem, po czym wszyscy znaleźli sobie wygodne pozycji w objęciach swoich połówek.

Wieczór szybko im minął. Bawili się tak jak zawsze, śmiali się tak jak nigdy i nie żałować będą niczego. Następnego ranka w pokoju hotelowym numer 305 zadzwonił dzwonek, który obudził Cher i Nialla. Dziewczyna wstała z łóżka i otworzyła. Obsługa hotelowa przyniosła im śniadanie. Rozłożyli je na stole i pospiesznie wyszli. Para zasiadła do niego. Dziewczyna się pospieszyła, zjadła wszystko, potem się ubrała i wybiegła po krótkim pożegnaniu z nim. Taksówka zawiozła ją na lotniskową pocztę, gdzie miała odebrać prezent dla Effie. Pracowała nad nim parę miesięcy, za swoje pierwsze zarobione pieniądze rozpoczęła swój projekt. Chciała, by była to ścisła tajemnica, więc w garażu na tyłach swojego domu zrobiła sobie pracownie, z której nie wychodziła przez parę godzin, zamykając się tam. Przesyłka nie była mała, była dość spora, ciężka i nigdy sobie nie wyobrażała, że coś tak dużego przewozi się w samolotach. Podpisała parę kwitków, zapłaciła i z pomocą kurierów wpakowali go do ciężarówki. Jadąc do domu przyjaciółki wykręciła numer jej chłopaka.
- No cześć Josh! - po dłużących sygnałach odebrał zaspany. - Mówi Sherlock. Żyjesz?
- Za dużo wczoraj z chłopakami wypiliśmy... - powiedział zmęczony i słychać było, jak powoli podnosił się z łóżka.
- Dobra - przewróciła oczami sama do siebie. - Pamiętasz, że dzisiaj masz iść z Effs gdziekolwiek, byleby wyszła z domu? - spytała upewniając się.
- Tak, ona jeszcze się ubiera, ale mamy iść na śniadanie do Beachy Break, więc spoko. Za jakieś dwadzieścia minut nas nie będzie - w tyle Sherry usłyszała głos jego dziewczyny, która pytała się z kim rozmawia. - A nie, kochanie, to tylko Mark, mój agent, rób się na bóstwo dalej, to nic ważnego - zbył ją.
- Kłamiesz doskonale - zaśmiała się Cher do telefonu.
- To się nazywa gra aktorska, to wrócimy jakoś o 11, do zobaczenia - powiedział szeptem i się rozłączył.
Gdy ciężarówka dojechała na miejsce, samochodu aktora już nie było, co zasygnalizował otwarty na oścież garaż, by mogła wjechać ze swoim dziełem do środka domu. Przewoźnicy jej pomogli z wjechaniem nim do domu i poskręcaniem nóg. Odwieźli ją do hotelu zaraz po tym, jak przewiązała grubą na pół metra  czerwoną wstęgą dla niej prezent. Był to stary mahoniowy fortepian, a na nim wyryte na klapie one dwie, leżące na trawie i wpatrujące się w gwiazdy. To było jej ulubione wspomnienie związane z nią. Czuła się wtedy, jakby osiągnęła już swój szczyt marzeń. Miała rodzinę, przyjaciółkę i nic więcej jej nie było trzeba.

Siedziała z Niallerem w pokoju hotelowym, nie robili nic ciekawego, po prostu siedzieli, wpatrując się w siebie.
- I uważasz, że to naprawdę się uda? - spytała go po raz kolejny, gdy ten czułe pocałował ją w wierzch dłoni.
- Ile razy jeszcze mam Ci powtarzać, że tak? Jesteś moim szczęściem, gdy budzę się rano i widzę Cię przy moim boku czuję się spełniony. Może to wyda się głupotą, ale jesteś jak twardy narkotyk dla narkomana, nasz miłość jest jak narkotyk, z każdym dniem potrzebuję Cię więcej i to się nie skończy już nigdy. To jest odmiana bardzo dziwnego narkotyku, ale od niego już nigdy się nie odwrócę, nie pójdę na odwyk - mówił to z przekonaniem, głęboko w jej oczy. - Bez Ciebie nic już nie będzie takie samo, wylanie na Ciebie ponczu na weselu było najcudowniejszym, co mnie w życiu spotkało. Gdyby nie Harry, moje życie i Twoje nigdy, by się nie spotkało. Nawet nie wiesz, jaką sprawiasz mi przyjemność, jak dużo daje mi szczęścia fakt, że mogę Cię nazywać "moją". Wydawać się to może dziwne, ale zakochałem się w Tobie w chwili, gdy nasze spojrzenia się zetknęły. Niektórym potrzeba tygodni, by się zakochać, a mi jedynie tych sekund. Utknęły mi one w umyśle, jak jakaś durna naukowa ciekawostka. Jesteś dla mnie wszystkim, jesteś ideałem, choć masz swoje wady, gdyby nie one, pewnie nie pokochałbym Cię tak mocno. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy każdy Twój pocałunek, spojrzenie czy dotyk. Oddałbym za to każdą chwilę bez Ciebie. Na to, na nas, na Ciebie, czekałem całe życie. Nie wiedziałem, co to miłość, póki jej nie poczułem, a poczułem ją właśnie do Ciebie - zamknął oczy, odetchnął głęboko, zauważyła jak się zaszkliły.
Pocałowała go. To były najpiękniejsze chwile i wyznania, jakie w życiu usłyszała. Czuła dokładnie to samo, ale nie przechodziło jej to nigdy przez gardło, nie była uczuciowa, a on wzbudzał w niej ich tyle, że się aż bała ich ogromu. Był jej światem, ale miała jeszcze parę spraw do załatwienia, by oddać się mu w całości i zająć jej światem - Nim, a z nim też i nią.
Ich chwilę przerwał telefon jej menadżerki. Odkleiła się od niego cała rozchichotana, zostawiając go na łóżku. Sięgnęła po komórkę.
- Co się stało? Bo... Dobrze... Będę, w końcu mnie zobowiązuje kontrakt... Wiem, wezmę go, spokojnie... Dobrze, o której?... Przecież wtedy Effie... Przecież to niemożliwe?!... Nie możesz tego przesunąć?... Ja wiem, no rozumiem... Będę... Dzięki za info, lepiej wcześniej niż później... Pa pa, za godzinę będziemy - rozłączyła się.
Spojrzała na niego, rozwalonego na łóżku. Skrzywiła się.
- Co się, kochanie, stało? - zapytał i ją do siebie przyciągnął.
- Musimy się pakować, bo za godzinę mamy odlot do Nowego Jorku. Mamy wywiad z Romanian Records, uwierzysz? Nie możemy tego przesunąć, więc nie będzie nas u Effs. Wyjeżdżamy teraz i potem od razu do Londynu, bo mamy wizytę u premiera. Co za beznadzieja, dzwoń do chłopaków i mów, że wyjeżdżamy, bo Ty jedziesz ze mną, a oni nie muszą, ale na pewno mam zabukowane dwa loty, Ty i ja.
- Nic się nie da zrobić? - posmutniał.
- Nie, chyba, że chcesz zostać, ale do NYC musimy jechać razem, bo to wywiad o nas. A grubą forsę w to włożyli. Mają jeszcze jakąś niespodziankę czy coś... Wiem, bezsensu, ale nic nie poradzę - pocałowała go w policzek i wstała, by rozpocząć pakowanie.
- I tak, bym pojechał za Tobą wszędzie, nawet na kraniec świata, Sherry - zaczął pomagać jej wyciągać wszystkie ubrania z szafy.
- Idź zadzwonić do facetów, a ja załatwię z Effie wszystko, dobra? - uśmiechnęła się.
Wyminęli się i zaczęli wykonywać krótkie, a zarazem treściwe rozmowy z przyjaciółmi. Po niecałych dwudziestu minutach stali już przy wyjściu z torbami. Taksówkarz pomógł im się załadować do auta. Beznamiętnie i w milczeniu pojechali na lotnisko. Jak gdyby nigdy nic, po prostu odjechali. Zostawiając przyjaciół i całą zabawę. Nie zdawali sobie z tego sprawy, ale musieli być dorosłymi, a przynajmniej się tak zachowywać. Bo bycie dzieciakami w świecie dorosłych po prostu, by ich zniszczyło.

__________________________________________________________________________

Jest! W końcu, po tylu miesiącach i dniach! Jest! Mam nadzieję, że się cieszycie tak niesamowicie jak ja! Epilog już mam prawie skończony, więc za tydzień będzie, jakoś na weekend, bo nie ma mnie już od wtorku, bo wyjeżdżam z moim kochasiem na majówkę. Życzcie mi szczęścia i takie tam. I jak, warto było czekać?

Love,
Aria Jones.

12 komentarzy:

  1. Tęskniłam. Cholernie tęskniłam za tym opowiadaniem. Każdego dnia zaglądałam z nadzieją czy aby nic nie dodałaś. Nie da się opisać tego jakie było moje szczęście gdy zobaczyłam nagłówek ''Rozdział 31''. A co do samego rozdziału- niesamowity. Jak zawsze <3. Z niecierpliwością czekam na epilog. Chciałabym Ci podziękować. Podziękować za to, że chociaż przez te 10 czy 15 minut czytając rozdział mogę się uśmiechnąć, za to, że rozświetlasz monotonię w moim życiu. DZIĘKUJE <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Dla takich ludzi, jak Ty dodałam w końcu ten rozdział. Gdyby nie wy, to i nie ja. Dziękuję najmocniej na świecie <3

      Usuń
  2. eee..4 miesiące ale warto <3 najbardziej spodobał mi się ten moment:
    "- I uważasz, że to naprawdę się uda? - spytała go po raz kolejny, gdy ten czułe pocałował ją w wierzch dłoni.
    - Ile razy jeszcze mam Ci powtarzać, że tak? Jesteś moim szczęściem, gdy budzę się rano i widzę Cię przy moim boku czuję się spełniony. Może to wyda się głupotą, ale jesteś jak twardy narkotyk dla narkomana, nasz miłość jest jak narkotyk, z każdym dniem potrzebuję Cię więcej i to się nie skończy już nigdy. To jest odmiana bardzo dziwnego narkotyku, ale od niego już nigdy się nie odwrócę, nie pójdę na odwyk - mówił to z przekonaniem, głęboko w jej oczy. - Bez Ciebie nic już nie będzie takie samo, wylanie na Ciebie ponczu na weselu było najcudowniejszym, co mnie w życiu spotkało. Gdyby nie Harry, moje życie i Twoje nigdy, by się nie spotkało. Nawet nie wiesz, jaką sprawiasz mi przyjemność, jak dużo daje mi szczęścia fakt, że mogę Cię nazywać "moją". Wydawać się to może dziwne, ale zakochałem się w Tobie w chwili, gdy nasze spojrzenia się zetknęły. Niektórym potrzeba tygodni, by się zakochać, a mi jedynie tych sekund. Utknęły mi one w umyśle, jak jakaś durna naukowa ciekawostka. Jesteś dla mnie wszystkim, jesteś ideałem, choć masz swoje wady, gdyby nie one, pewnie nie pokochałbym Cię tak mocno. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy każdy Twój pocałunek, spojrzenie czy dotyk. Oddałbym za to każdą chwilę bez Ciebie. Na to, na nas, na Ciebie, czekałem całe życie. Nie wiedziałem, co to miłość, póki jej nie poczułem, a poczułem ją właśnie do Ciebie - zamknął oczy, odetchnął głęboko, zauważyła jak się zaszkliły."
    awwwwwwwww...*-*
    Kocham <3 Czekam na epilog :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może trochę śmieszne, ale słowa mojego chłopaka i tak nic miałam nie mówić, ale to podobnie jak u Sherry, nacudowniejsze słowa jakie w życiu usłyszałam + no może, trochę tu podkoloryzowałam, ale to na potrzeby książki :P

      Usuń
  3. Tęskniłam za tym blogiem, cholernie ♥.
    Trochę pokręcony rozdziaał, ale bardzo mi się podoba! I do tego ten czuły Nialler.
    Świetna jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział mega wgl całe to opowiadanie jest takie ... takie inne magiczne wręcz przeczytałam cały twój blog we 2 dni siedziałam w nocy i ryczałam ja bóbr ... szkoda że to już koniec ale pamiętaj masz do tego talent i obiecaj że kiedyś jeszcze napiszesz bloga lub nawet książkę

    czekam na epilog i z całych sił ściskam buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to by było marzenie, ale szczerze wątpię, że do tego dojdzie, nie mam tego czegoś :)

      Usuń
  5. No to heeeeeej drugi raz dzisiaj :D Cofam pytanie o majówkę, bo już wiem z opisu pod rozdziałem :P Szczerzyłam się do ekranu z 5 minut jak zobaczyłam, że w końcu coś dodałaś! :D a to jest takie asdfghjkl ♥ Bardzo mi się podoba i przy czytaniu też nie kryłam uśmiechu, ale boję się, że przy epilogu będę ryczeć jak głupia (chociaż zdarzyło mi się to może raz przy czytaniu opowiadań). Tak bardzo będę tęsknić :( Dobrze, że kontynuujesz pisanie i jest jeszcze Be Irish :) A Sheriall (?:D) jest od dzisiaj jedną z moich ulubionych par ♥ Trzymaj się ciepło, Caroline xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto było czekać na ten rozdział, jest świetny! Bardzo się cieszę, że pomiędzy Sherry a Niallem wszystko już jest dobrze:) Jestem ogromnie ciekawa epilogu i jednocześnie ciężko mi uwierzyć, że to zaraz koniec. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo tęskniłam za Twoim opowiadaniem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam i czekam na ten epilog juz 2 razy przeczytałam to opowiadanie bo jest świetne ale czekam juz 4 msc :( napisałaś że jest już prawie skończony wiec błagam cię dodaj go w końcu :) ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam, naprawdę, ale wyjechałam na całe wakacje, a teraz doszła szkoła, już to robię :)

      Usuń