- Tak, wrócę o trzynastej. Nie pójdę na zajęcia z techniki. Nie chcę mi się, po za tym wolę, żebyś nie siedziała tu sama, bo mi nawet byłoby smutno - wymusiła ten sam uśmiech, który każdemu wydawałby się pozornie normalny.
Chociaż był wymuszony, nie potrafiła się uśmiechać. Zapomniała jak to jest. Martwiła się o Anne. W końcu była sama i nie miała rozrywek jako już kobieta w średnim wieku. Wychodzić też było ciężko, bo była już znana, rozpoznawalna. Każdy raczej martwiłby się o własną mamę, chociaż i zastępczą.
- Dobrze, chciałam pojechać z Tobą na jakieś zakupy, bo mamy zaproszenie na wesele. W Southport u mojej chrześnicy. Pamiętasz Michelle Highbrow ? - zapytała i dała mi pieniądze na lunch.
- Tak, tak. Taka roześmiana dwudziestolatka ? - pokiwała głową.
- To zabrałabym Cię ze szkoły po zajęciach i pojechałybyśmy do jakiegoś centrum handlowego w Macclesfield. Co Ty na to ? - powiedziała i patrzyła jak ubiera swoje zielone Converse'y
- Wiesz jaki mam stosunek do sukienek, mamo - powiedziała z lekkim obrzydzeniem.
- Proszę Cię, Sherry - powiedziała, stając przy drzwiach i uśmiechnęła się promieniejąco.
- Zobaczę co da się zrobić. Nie mówię, że tak, ale może. W końcu to ślub - uśmiechnęła się na pożegnanie i wyszła zostawiła kobietę samą.
Poszła wzdłuż drogi. Skręciła w lewo i stanęła na przystanku. Przypomniała sobie o telefonie i słuchawkach. Wyciągnęła je z torby i pospiesznie założyła je zanim żółty autobus szkolny przyjechał. Drzwi do niego się otworzyły, na miejscu kierowcy siedział łysiejący, starszy pan, z tatuażem na przedramieniu, miał na sobie jeansową koszulę z obdartymi rękawami. Rockowy facet, był członek zespołu "Shadows", Lennon Walters. Zapraszał ją często do pubu, czy na kolacje z jego rodziną. Czyli dwunastoletnią Elizabeth. Nigdy nie miał nic przeciwko niej, wręcz bardzo ją lubił. A Cher także darzyła go sympatią, jedyna osoba, która nigdy jej nie oceniała. Młoda buntowniczka, jakich brakowało młodemu pokoleniu. Nie bała się niczego, zawsze pewna siebie. Może za często arogancka. Starała się nie przejmować innymi. Nie chciała pokazywać swoich słabości.
- Dzień dobry - powiedziała dziewczyna i usiadła na pustym miejscu za kierowcą.
- Witaj, młody Holmes'ie - uśmiechnął się mężczyzna - Już prawie wakacje, że też chcę Ci się chodzić do szkoły.
- Oh, mój drogi Watson'ie. Muszę, bo dom taki pusty - odpowiedziała z aktorskim przejęciem.
- No, widzisz. To już połowa czerwca i w dodatku czwartek ! Cóżże za geniusz jedzie do szkoły ? - roześmiał się.
Dziewczyna rozejrzała się po busie, były tam dwie osoby. Chrisy, największa kujonka w szkole i jej brat, najpopularniejszy dzieciak w szkole, Mike. Poczuła lekki wstręt na ich widok. Nie przepadała za wylansowanymi dzieciakami, które chodzą po szkole jakby byli ósmym cudem świata.
- Widzisz ja, bo mam dzisiaj bardzo ważną dla mnie rozszerzoną algebrę oraz mój ulubiony przedmiot jakim jest angielski - odpowiedziała jakby była nadworną panienką u boku królowej.
- Też prawda, mam nadzieję, że świadectwo będzie ładne i nie będę miał się czego wstydzić przed rodziną - uśmiechnął się i stanął na kolejnym przystanku, by zabrać dzieci.
- Nie, raczej nie będziesz miał. Pokażesz je małej Elizabeth, żeby widziała jaki ze mnie przykład dobrej uczennicy.
- Na pewno, wiesz ma Cię za guru i chodzi po domu i mówi jedynie "Jak dorosnę to będę taka jak Cher, ładna, mądra i zbuntowana. Rock 'n' Roll !". Oczywiście cała jest wymalowana jak Ty i zabiera mi stare Converse'iaki. Mówię Ci masz godnego potomka - roześmiał się, a jej przeszedł przez głowę ten widok.
- Muszę niedługo do was wpaść i to zobaczyć - odpowiedziała grzecznie i położyła nogi na siedzeniu obok.
Zauważyła, że został już jej jeden przystanek do szkoły.
- Wpadaj, kiedy chcesz. Elizabeth z chęcią Cię zobaczy, a ja już stęskniłem się za kimś kto będzie bawił się z Eli. Tak pusto u nas bez Ciebie, wiesz ? - zatrzymał się przed jej szkołą.
- Postaram się zawitać w tym tygodniu, nie daj się bandzie dzieciaków Watson'ie - zasalutowała i wybiegła z autobusu machając do niego.
Włączyła w końcu muzykę w telefonie i słychać było od niej na parę metrów dźwięki The Beatles. Spokojnie weszła do szkoły. Udała się w kierunku korytarza z szafkami. W połowie stanęła przy swojej, która zamiast tak jak pozostałe szafki być zielona była czerwona. To była oznaka jej buntu. Otworzyła szafkę. Spojrzała na zdjęcia powieszone w środku, jej, Harry'ego i Anne. Miała na sobie miętowe spodnie i bluzkę w jasno-różowe kwiaty na białym tle. Jej ciemnobrązowe, gęste włosy opadały jej na ramiona. Na nogach miała te same co dzisiaj zielone trampki. Ta fotografia miała już cztery lata. Niemożliwe jak bardzo zmieniła się w ciągu tych paru lat. Ubrania jakie nosiła teraz miały jedynie ciemne kolory, jej jasnobrązowe oczy były podkreślone czarną kredką, a włosy miały czerwone pasemko, nie miała odwagi ich ściąć, bo wiedziała jak Annie je lubiła. Wzięła z szafki książkę do algebry zaawansowanej i zamknęła ją. Poszła pd klasę. Gdy usiadła na ławce pod klasą zagrzmiał dzwonek i wszyscy nastolatkowie rozpierzchli się do klas. Nauczycielka matematyki spokojnie przyszła na swoją lekcje. Wpuściła uczniów. Sherry zajęła swoje miejsce w ostatniej ławce z dala od pozostałych uczniów. Kobieta usiadła za biurkiem i założyła okulary. Zaczęła czytać listę obecności. Potem oznajmiła :
- Dzisiaj jest bardzo duża frekwencja, jak widzę. Aż jedenaście dwunastych osób przyszło do na moje zajęcia. Jestem z was dumna, więc zrobimy sobie kartkóweczkę. Sherlock, Ty nie musisz pisać, wszyscy wiemy jaką ocenę dostaniesz - uśmiechnęła się do dziewczyny.
Dostawała ona najlepsze wyniki z całej szkoły o większość przedmiotów. Bardzo łatwo przychodziły jej języki, matematyka, była artystyczną duszyczką. Jedynie nie lubiła historii, fizyki, biologii, chemii, czy politologii. Pozwalała sobie na takich lekcjach ignorować nauczycieli, komentować wszystko, czy nawet spać. Czasem bywała nonszalancka i nie umiała się pohamować z językiem.
- Dziękuję, jeżeli przez całą lekcję będziemy pisać, to mogę iść do biblioteki i wypożyczyć tę książkę o prawdopodobieństwach liczb ? Nie zdążyłam jej wypożyczyć, chociaż czytałam tom drugi - powiedziała patrząc z góry na resztę jej klasy.
- Tak, idź. Wróć, to zrobimy razem zadania - odpowiedziała.
Dziewczyna wzięła swoją ciemnozieloną torbę i wyszła z klasy. Poszła na drugie piętro do biblioteki. Spotkała tam nauczyciela psychologii wstępnej, który miał z nimi zastępstwa. Wręcz nim gardziła, nie potrafiła znieść tego w jaki sposób potrafił powiedzieć wszystko o niej. Złościła się, bo zawsze miał rację i nie potrafiła nawet nic mu odpowiedzieć w kontrargumencie. Zawsze był i o krok w przód.
- Dzień dobry, Sherry. Jak się miewasz ?- powiedział nauczyciel z lekkim pogardliwym uśmiechem, jak zawsze jej się wydawało.
Nauczyciel lubił ją, jego uśmiech był szczery. Lubił z nią rozmawiać, bo zdecydowanie poziomem inteligencji była ponad pozostałymi dziećmi z jej klas.
- Bosko, jak zawsze. Ptaszki ćwierkają, a motylki latają. - odpowiedziała już poirytowana na jego widok i udała się do działu matematycznego.
Znalazła szybko książkę i poszła do bibliotekarki. Ta wypożyczyła jej książkę. Cher skierowała się ku wyjściu. Miała nadzieję, że nikt już jej nie zaczepi. Łatwo traciła kontrolę nad sobą, czuła, że ten moment zaraz nadejdzie.
- Och, Sherry - powiedział znienawidzony nauczyciel, a ona odwróciła się niechętnie.
- Tak ? - powiedziała zdenerwowana unosząc brew.
- Będziesz na naszej lekcji ? Bo nie ma pani Huckelberry, więc raczej nie po udzielasz się twórczo na języku angielskim - powiedział i oparł się o biurko trzymając kubek z kawą w jednej ręce, oraz czytając gazetę, leżącą na biurku.
- Zapewne nie, nie mam ochoty na pana patrzeć. Przykro mi. Chociaż nie, jednak niezbyt. Do widzenia. Mam nadzieję, że pana chłopak nie jest zazdrosny o młode uczennice - powiedziała i szybko wyszła z biblioteki.
Zbiegła po schodach i udała się szybkim krokiem do klasy. Cała klasa pisała dalej kartkówkę, a nauczycielka przeglądała sobie swobodnie pocztę. Podeszła do niej i położyła książkę na jej biurko cicho.
- O już jesteś. To może zacznijmy od... - zaczęła przeglądać książkę w poszukiwaniu zadań.
Cała lekcja szybko spłynęła na robieniu zadań. Sherlock z łatwością sobie radziła z nimi. Matematyka była dla niej prosta. Wszystko miało odpowiednik, nigdzie nie ma ślepych zaułków. Wystarczy liczyć, czysta logika. Potem następna lekcja, muzyka. Zagrała na pianinie, akompaniowała nauczycielowi. "Piękny duet" jak to stwierdziła sarkastycznie zazdrosna Chrisy. Następnie plastyka, gdzie pani Ticket pochwaliła ją za uwzględnienie głębi na płótnie. Kolejna pochwała, a panna idealna wyżej wspomniana dziewczynka nie potrafiła tego zrozumieć. Razem z bratem nastawiała całą szkołę przeciw niej, rozpowiadała plotki, skarżyła, czy robiła jej na złość. Jednak nasza główna bohaterka nie robiła sobie z tego nic. Śmiała jej się w twarz, miała ją w poważaniu, ignorowała ją na całej linii. Lekcja wychowania fizycznego. Trochę ruchu. Lekkie ćwiczenia, gra w siatkówkę. Była w tym dobra, może lepiej niż przeciętnie, ale nie zależało jej na tym, bo nie miała kogo irytować, nie miała Chrisy, ani Mike'a w grupie. Miała już iść do domu, bo zostało jej zastępstwo z nauczycielem psychologii i technika.
Wyszła przed szkołę i usiadła na kamiennej ławeczce. "Mama powinna być tu lada chwila" - myślała. Zadzwonił jej telefon. Szybko wyciągnęła swojego czarnego Blackberry'ego. Spojrzała na ekran, wyświetliło się zdjęcie Annie.
- Cześć mamo ! - powiedziała.
- Cher, niestety się spóźnię, bo muszę Hazzę zgarnąć z lotniska - powiedziała zmęczona.
- Dobra, jedź po niego. Poradzę sobie. Sama się przejdę po sklepach, najwyżej. Wrócę z Lennon'em, może zjem u niego kolację i jakoś dotrę do domu.
- Naprawdę ? Kochana jesteś, ale już to wiesz, bo za często Ci to mówię. Harry kazał mi Cię pozdrowić. Możesz siedzieć u Lennon'a i El jak długo zechcą Cię przetrzymywać - powiedziała ucieszona, kamień spadł jej z serca.
- Wiem, powiedz mu, żeby nie obrósł w piórka - powiedziała - Pa, jedź ostrożnie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Harry też i bądź dla niego miła jak wróci, dobrze ?
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję - odpowiedziała Cher i się rozłączyła.
Zauważyła, że żółty autobus stanął na zatoczce przy szkole. Szybko podbiegła. Kierowca otworzył jej drzwi.
- Jedzie pan może do domu słynnego wokalisty zespołu "Shadows" ? - i zrobiła zaciekawioną minę jak turysta.
- Otóż tak, twoja mama dzwoniła do mnie, żebym wpadł i podwiózł Cię do domu, w sensie mojego - zaśmiał się.
Ona wsiadła. Usiadła na tym samym miejscu co zawsze. Pojechał do jego domu na przedmieściach Macclesfield. Mały murowany jednorodzinny dom obrośnięty w bluszczu. Otaczająca go idealnie przycięta trawa i drewniany płot. Wysiedli, a Lennon zaparkował maszynę. Nie zdążyli wejść do domu, a malutka dwunastolatka wybiegła ich uściskać. Najpierw przytuliła się do Sherry, potem do ojca.
- Cześć, mała - powiedziała nastolatka.
- Cześć Sherlock ! - powiedziała podniecona dziewczynka.
Wzięła ją za rękę i zaprowadziła do domu. Zaprowadziła ją do swojego pokoju i usadowiła ją na jej łóżku. W całym pokoju miała porozrzucane ubrania, książki i jakieś śmieci. Na ścianach były powieszone plakaty i zdjęcia. Wyglądało to jak idealna odbitka bałaganu w umyśle Sherlock. Mała usiadła na obrotowym krześle i wpatrywała się w dziewczynę.
- Jak w szkole ? - zapytała starsza.
- Dobrze, chcesz zapalić, prawda ? - zapytała dziewczynka.
Dopiero teraz Sherry zauważyła małe czarne kreski pod jej błękitnymi oczami. Starsza wstała z łóżka, otworzyła okno, usiadła na parapecie i wyciągnęła paczkę papierosów. Wzięła jedną do ust i podpaliła niebieską zapalniczką. Wzięła głęboki wdech nikotyny.
- Pamiętasz co Ci o tym mówiłam ? - zapytała poważnie Cher.
- Tak, że to złe, przejściowe i niedobre. Chociaż nigdy nie dałaś mi spróbować - żachnęła się Elizabeth.
- Bo wiem, że Ci nie posmakuję, chociaż mam dzisiaj czekoladowe, to przynajmniej powąchaj. - dziewczyna przysunęła się i powąchała papierosa. Spodobał się jej zapach, miała dokładnie taki sam balsam do rąk - Jak tak bardzo chcesz to spróbuj, ale to będzie pierwsza i ostatnia, dopóki nie dożyjesz piętnastki, czy szesnastki nic Ci nie dam, jasne ? - pokiwała głową i wzięła papierosa.
Zaciągnęła się dokładnie tak jak jej idolka. Zaczęła kaszleć i oblizała wargi. Podjęła kolejną próbę i zaciągnęła się. Udało jej się. Spaliła papierosa do końca.
- Nigdy więcej - powiedziała - Jeżeli Ty przestaniesz... Przestaniesz kiedyś prawda ?
- Co Ci mówiłam, to przejściowe. Pewnie że przestanę. Dla Ciebie wszystko - pocałowała ją w czoło.
Wypaliła jeszcze cztery fajki i zamknęła okno. Usiadły na łóżku i Sherry zaczęła ją uczyć jak się malować. Dziewczynka nie posiadała się z radości. Wymalowane zeszły na dół na kolację, którą przygotował im Lennon. Usiedli przy okrągłym drewnianym stole.
Poszła wzdłuż drogi. Skręciła w lewo i stanęła na przystanku. Przypomniała sobie o telefonie i słuchawkach. Wyciągnęła je z torby i pospiesznie założyła je zanim żółty autobus szkolny przyjechał. Drzwi do niego się otworzyły, na miejscu kierowcy siedział łysiejący, starszy pan, z tatuażem na przedramieniu, miał na sobie jeansową koszulę z obdartymi rękawami. Rockowy facet, był członek zespołu "Shadows", Lennon Walters. Zapraszał ją często do pubu, czy na kolacje z jego rodziną. Czyli dwunastoletnią Elizabeth. Nigdy nie miał nic przeciwko niej, wręcz bardzo ją lubił. A Cher także darzyła go sympatią, jedyna osoba, która nigdy jej nie oceniała. Młoda buntowniczka, jakich brakowało młodemu pokoleniu. Nie bała się niczego, zawsze pewna siebie. Może za często arogancka. Starała się nie przejmować innymi. Nie chciała pokazywać swoich słabości.
- Dzień dobry - powiedziała dziewczyna i usiadła na pustym miejscu za kierowcą.
- Witaj, młody Holmes'ie - uśmiechnął się mężczyzna - Już prawie wakacje, że też chcę Ci się chodzić do szkoły.
- Oh, mój drogi Watson'ie. Muszę, bo dom taki pusty - odpowiedziała z aktorskim przejęciem.
- No, widzisz. To już połowa czerwca i w dodatku czwartek ! Cóżże za geniusz jedzie do szkoły ? - roześmiał się.
Dziewczyna rozejrzała się po busie, były tam dwie osoby. Chrisy, największa kujonka w szkole i jej brat, najpopularniejszy dzieciak w szkole, Mike. Poczuła lekki wstręt na ich widok. Nie przepadała za wylansowanymi dzieciakami, które chodzą po szkole jakby byli ósmym cudem świata.
- Widzisz ja, bo mam dzisiaj bardzo ważną dla mnie rozszerzoną algebrę oraz mój ulubiony przedmiot jakim jest angielski - odpowiedziała jakby była nadworną panienką u boku królowej.
- Też prawda, mam nadzieję, że świadectwo będzie ładne i nie będę miał się czego wstydzić przed rodziną - uśmiechnął się i stanął na kolejnym przystanku, by zabrać dzieci.
- Nie, raczej nie będziesz miał. Pokażesz je małej Elizabeth, żeby widziała jaki ze mnie przykład dobrej uczennicy.
- Na pewno, wiesz ma Cię za guru i chodzi po domu i mówi jedynie "Jak dorosnę to będę taka jak Cher, ładna, mądra i zbuntowana. Rock 'n' Roll !". Oczywiście cała jest wymalowana jak Ty i zabiera mi stare Converse'iaki. Mówię Ci masz godnego potomka - roześmiał się, a jej przeszedł przez głowę ten widok.
- Muszę niedługo do was wpaść i to zobaczyć - odpowiedziała grzecznie i położyła nogi na siedzeniu obok.
Zauważyła, że został już jej jeden przystanek do szkoły.
- Wpadaj, kiedy chcesz. Elizabeth z chęcią Cię zobaczy, a ja już stęskniłem się za kimś kto będzie bawił się z Eli. Tak pusto u nas bez Ciebie, wiesz ? - zatrzymał się przed jej szkołą.
- Postaram się zawitać w tym tygodniu, nie daj się bandzie dzieciaków Watson'ie - zasalutowała i wybiegła z autobusu machając do niego.
Włączyła w końcu muzykę w telefonie i słychać było od niej na parę metrów dźwięki The Beatles. Spokojnie weszła do szkoły. Udała się w kierunku korytarza z szafkami. W połowie stanęła przy swojej, która zamiast tak jak pozostałe szafki być zielona była czerwona. To była oznaka jej buntu. Otworzyła szafkę. Spojrzała na zdjęcia powieszone w środku, jej, Harry'ego i Anne. Miała na sobie miętowe spodnie i bluzkę w jasno-różowe kwiaty na białym tle. Jej ciemnobrązowe, gęste włosy opadały jej na ramiona. Na nogach miała te same co dzisiaj zielone trampki. Ta fotografia miała już cztery lata. Niemożliwe jak bardzo zmieniła się w ciągu tych paru lat. Ubrania jakie nosiła teraz miały jedynie ciemne kolory, jej jasnobrązowe oczy były podkreślone czarną kredką, a włosy miały czerwone pasemko, nie miała odwagi ich ściąć, bo wiedziała jak Annie je lubiła. Wzięła z szafki książkę do algebry zaawansowanej i zamknęła ją. Poszła pd klasę. Gdy usiadła na ławce pod klasą zagrzmiał dzwonek i wszyscy nastolatkowie rozpierzchli się do klas. Nauczycielka matematyki spokojnie przyszła na swoją lekcje. Wpuściła uczniów. Sherry zajęła swoje miejsce w ostatniej ławce z dala od pozostałych uczniów. Kobieta usiadła za biurkiem i założyła okulary. Zaczęła czytać listę obecności. Potem oznajmiła :
- Dzisiaj jest bardzo duża frekwencja, jak widzę. Aż jedenaście dwunastych osób przyszło do na moje zajęcia. Jestem z was dumna, więc zrobimy sobie kartkóweczkę. Sherlock, Ty nie musisz pisać, wszyscy wiemy jaką ocenę dostaniesz - uśmiechnęła się do dziewczyny.
Dostawała ona najlepsze wyniki z całej szkoły o większość przedmiotów. Bardzo łatwo przychodziły jej języki, matematyka, była artystyczną duszyczką. Jedynie nie lubiła historii, fizyki, biologii, chemii, czy politologii. Pozwalała sobie na takich lekcjach ignorować nauczycieli, komentować wszystko, czy nawet spać. Czasem bywała nonszalancka i nie umiała się pohamować z językiem.
- Dziękuję, jeżeli przez całą lekcję będziemy pisać, to mogę iść do biblioteki i wypożyczyć tę książkę o prawdopodobieństwach liczb ? Nie zdążyłam jej wypożyczyć, chociaż czytałam tom drugi - powiedziała patrząc z góry na resztę jej klasy.
- Tak, idź. Wróć, to zrobimy razem zadania - odpowiedziała.
Dziewczyna wzięła swoją ciemnozieloną torbę i wyszła z klasy. Poszła na drugie piętro do biblioteki. Spotkała tam nauczyciela psychologii wstępnej, który miał z nimi zastępstwa. Wręcz nim gardziła, nie potrafiła znieść tego w jaki sposób potrafił powiedzieć wszystko o niej. Złościła się, bo zawsze miał rację i nie potrafiła nawet nic mu odpowiedzieć w kontrargumencie. Zawsze był i o krok w przód.
- Dzień dobry, Sherry. Jak się miewasz ?- powiedział nauczyciel z lekkim pogardliwym uśmiechem, jak zawsze jej się wydawało.
Nauczyciel lubił ją, jego uśmiech był szczery. Lubił z nią rozmawiać, bo zdecydowanie poziomem inteligencji była ponad pozostałymi dziećmi z jej klas.
- Bosko, jak zawsze. Ptaszki ćwierkają, a motylki latają. - odpowiedziała już poirytowana na jego widok i udała się do działu matematycznego.
Znalazła szybko książkę i poszła do bibliotekarki. Ta wypożyczyła jej książkę. Cher skierowała się ku wyjściu. Miała nadzieję, że nikt już jej nie zaczepi. Łatwo traciła kontrolę nad sobą, czuła, że ten moment zaraz nadejdzie.
- Och, Sherry - powiedział znienawidzony nauczyciel, a ona odwróciła się niechętnie.
- Tak ? - powiedziała zdenerwowana unosząc brew.
- Będziesz na naszej lekcji ? Bo nie ma pani Huckelberry, więc raczej nie po udzielasz się twórczo na języku angielskim - powiedział i oparł się o biurko trzymając kubek z kawą w jednej ręce, oraz czytając gazetę, leżącą na biurku.
- Zapewne nie, nie mam ochoty na pana patrzeć. Przykro mi. Chociaż nie, jednak niezbyt. Do widzenia. Mam nadzieję, że pana chłopak nie jest zazdrosny o młode uczennice - powiedziała i szybko wyszła z biblioteki.
Zbiegła po schodach i udała się szybkim krokiem do klasy. Cała klasa pisała dalej kartkówkę, a nauczycielka przeglądała sobie swobodnie pocztę. Podeszła do niej i położyła książkę na jej biurko cicho.
- O już jesteś. To może zacznijmy od... - zaczęła przeglądać książkę w poszukiwaniu zadań.
Cała lekcja szybko spłynęła na robieniu zadań. Sherlock z łatwością sobie radziła z nimi. Matematyka była dla niej prosta. Wszystko miało odpowiednik, nigdzie nie ma ślepych zaułków. Wystarczy liczyć, czysta logika. Potem następna lekcja, muzyka. Zagrała na pianinie, akompaniowała nauczycielowi. "Piękny duet" jak to stwierdziła sarkastycznie zazdrosna Chrisy. Następnie plastyka, gdzie pani Ticket pochwaliła ją za uwzględnienie głębi na płótnie. Kolejna pochwała, a panna idealna wyżej wspomniana dziewczynka nie potrafiła tego zrozumieć. Razem z bratem nastawiała całą szkołę przeciw niej, rozpowiadała plotki, skarżyła, czy robiła jej na złość. Jednak nasza główna bohaterka nie robiła sobie z tego nic. Śmiała jej się w twarz, miała ją w poważaniu, ignorowała ją na całej linii. Lekcja wychowania fizycznego. Trochę ruchu. Lekkie ćwiczenia, gra w siatkówkę. Była w tym dobra, może lepiej niż przeciętnie, ale nie zależało jej na tym, bo nie miała kogo irytować, nie miała Chrisy, ani Mike'a w grupie. Miała już iść do domu, bo zostało jej zastępstwo z nauczycielem psychologii i technika.
Wyszła przed szkołę i usiadła na kamiennej ławeczce. "Mama powinna być tu lada chwila" - myślała. Zadzwonił jej telefon. Szybko wyciągnęła swojego czarnego Blackberry'ego. Spojrzała na ekran, wyświetliło się zdjęcie Annie.
- Cześć mamo ! - powiedziała.
- Cher, niestety się spóźnię, bo muszę Hazzę zgarnąć z lotniska - powiedziała zmęczona.
- Dobra, jedź po niego. Poradzę sobie. Sama się przejdę po sklepach, najwyżej. Wrócę z Lennon'em, może zjem u niego kolację i jakoś dotrę do domu.
- Naprawdę ? Kochana jesteś, ale już to wiesz, bo za często Ci to mówię. Harry kazał mi Cię pozdrowić. Możesz siedzieć u Lennon'a i El jak długo zechcą Cię przetrzymywać - powiedziała ucieszona, kamień spadł jej z serca.
- Wiem, powiedz mu, żeby nie obrósł w piórka - powiedziała - Pa, jedź ostrożnie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Harry też i bądź dla niego miła jak wróci, dobrze ?
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję - odpowiedziała Cher i się rozłączyła.
Zauważyła, że żółty autobus stanął na zatoczce przy szkole. Szybko podbiegła. Kierowca otworzył jej drzwi.
- Jedzie pan może do domu słynnego wokalisty zespołu "Shadows" ? - i zrobiła zaciekawioną minę jak turysta.
- Otóż tak, twoja mama dzwoniła do mnie, żebym wpadł i podwiózł Cię do domu, w sensie mojego - zaśmiał się.
Ona wsiadła. Usiadła na tym samym miejscu co zawsze. Pojechał do jego domu na przedmieściach Macclesfield. Mały murowany jednorodzinny dom obrośnięty w bluszczu. Otaczająca go idealnie przycięta trawa i drewniany płot. Wysiedli, a Lennon zaparkował maszynę. Nie zdążyli wejść do domu, a malutka dwunastolatka wybiegła ich uściskać. Najpierw przytuliła się do Sherry, potem do ojca.
- Cześć, mała - powiedziała nastolatka.
- Cześć Sherlock ! - powiedziała podniecona dziewczynka.
Wzięła ją za rękę i zaprowadziła do domu. Zaprowadziła ją do swojego pokoju i usadowiła ją na jej łóżku. W całym pokoju miała porozrzucane ubrania, książki i jakieś śmieci. Na ścianach były powieszone plakaty i zdjęcia. Wyglądało to jak idealna odbitka bałaganu w umyśle Sherlock. Mała usiadła na obrotowym krześle i wpatrywała się w dziewczynę.
- Jak w szkole ? - zapytała starsza.
- Dobrze, chcesz zapalić, prawda ? - zapytała dziewczynka.
Dopiero teraz Sherry zauważyła małe czarne kreski pod jej błękitnymi oczami. Starsza wstała z łóżka, otworzyła okno, usiadła na parapecie i wyciągnęła paczkę papierosów. Wzięła jedną do ust i podpaliła niebieską zapalniczką. Wzięła głęboki wdech nikotyny.
- Pamiętasz co Ci o tym mówiłam ? - zapytała poważnie Cher.
- Tak, że to złe, przejściowe i niedobre. Chociaż nigdy nie dałaś mi spróbować - żachnęła się Elizabeth.
- Bo wiem, że Ci nie posmakuję, chociaż mam dzisiaj czekoladowe, to przynajmniej powąchaj. - dziewczyna przysunęła się i powąchała papierosa. Spodobał się jej zapach, miała dokładnie taki sam balsam do rąk - Jak tak bardzo chcesz to spróbuj, ale to będzie pierwsza i ostatnia, dopóki nie dożyjesz piętnastki, czy szesnastki nic Ci nie dam, jasne ? - pokiwała głową i wzięła papierosa.
Zaciągnęła się dokładnie tak jak jej idolka. Zaczęła kaszleć i oblizała wargi. Podjęła kolejną próbę i zaciągnęła się. Udało jej się. Spaliła papierosa do końca.
- Nigdy więcej - powiedziała - Jeżeli Ty przestaniesz... Przestaniesz kiedyś prawda ?
- Co Ci mówiłam, to przejściowe. Pewnie że przestanę. Dla Ciebie wszystko - pocałowała ją w czoło.
Wypaliła jeszcze cztery fajki i zamknęła okno. Usiadły na łóżku i Sherry zaczęła ją uczyć jak się malować. Dziewczynka nie posiadała się z radości. Wymalowane zeszły na dół na kolację, którą przygotował im Lennon. Usiedli przy okrągłym drewnianym stole.
Fajnie nareszcie coś napisałaś<3
OdpowiedzUsuńWiesz normalnie kocham Cię człowieczku:)
Cudnie piszesz, a ten blog świetnie się zapowiada jest taki inny:) Lubię inność, już znudziły mi się blogi w których dziewczyna jest fanką one direction i pewnego dnia na nich wpada a któryś z nich zakochuje się w niej bez pamięci -,- Na serio uwielbiam twoje pomysły <3
xoxo Malina
dziękuję, to potem bd jeszcze bardziej inny, masakra.
Usuńmam nadzieję, że pokochasz, bo naprawdę ten podoba mi się bardzo, może i nawet najbardziej : )
dzięki, gdyby nie wyobraźnia i 1D to nic by nie wyszło <3
Zapowiada się fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję ; *
Usuńjest mega jak pozostałe, pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńJa nie wiem skąd bierzesz tyle pomysłów i to w tak krótkim czasie. Ledwo co skończyłaś wcześniejszy blog, a już piszesz ten! :* Jesteś niesamowita. Kocham Ciebie za to co robisz :) Jesteś boska ! A ten blog? No cóż, zapewne kolejna wspaniała historia do której będę chętnie wracać gdy ją skończysz :*
OdpowiedzUsuńdzięki, mam nadzieję, że z tym mi się uda podobnie : )
Usuńdzięki, że wpadłaś i czytasz, mam nadzieję, że nie odejdziesz i bd to czytać : D <3
Oj. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz :* Wiesz dlaczego? Bo pokochałam Ciebie i Twój talent od pierwszego rozdziału ATT. W końcu to ty mnie natchnęłaś do pisania mojego bloga :*
Usuńfajnie się zapowiada ;D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejnyy ;p
jeszcze dzisiaj powinnam dodać ; *
UsuńCiekawe, jak już zostało wspomniane wyżej - taki inny... Nie do końca wiem, jak się dalej akcja potoczy, ale sądzę, iż będzie ciekawie ;) Nie czytałam Twoich żadnych blogów, bo na żaden nie trafiłam, ale na tego będę wpadać ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do nas ;) Może Ci się spodoba i będziesz czytać ;) Zapraszam ;)
morethanamity.blogspot.com
potem no trochę się zadzieje, bo pojadą na wesele i tam pozna takiego kolesia : D
Usuńa jeżeli o pozostałe blogi, to wpadnij może :
www.anonymoustruthteller.blogspot.com
www.now-you-asking-me-to-stay.blogspot.com
są dość długie i nie radzę ich czytać, no chyba, że będzie padać i nie będziesz miała co porabiać : D
dzięki za komentarzyk <3