niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 23

Mały, drewniany domek. Dookoła czysta natura. Mała posiadłość, o czterech sypialniach, kuchni z jadalnią, przestronną łazienką i ogromnym salonem z kominkiem; był usytuowany między dolinami, a małym lasem na odludziu, jedyne co można było tu spotkać to jelenie i sarny, który wybiegały z lasu, by pobiegać po polanach. Harold zabierał tu kumpli, gdy były poważne sprawy do omawiania, czy gdy musieli się lepiej poznać. Czuł, że Niallowi przyda się teraz odludzie na parę dni, zwykłe wyciszenie. Wiedział, że coś stanie na przeszkodzie do ich szczęścia. Nie mogło to trwać długo jak w bajce. Przez całą drogę chłopak jadł lody i wycierał twarz rękawem, oraz od czasu do czasu gdy dał radę wypowiedzieć parę słów mówił o rozmowie z Simonem.
W końcu stanęli na malutkim podjeździe. Harry zaparkował i wysiadł. Wziął puste opakowanie po lodach i wyrzucił do kubła przed domem. Niall zwlekł się z siedzenia i wszedł do mieszkanka. Rzucił się na kanapę, oraz zwinął w kłębek jak kot.
- Parę dni dobrze Ci zrobi tutaj - powiedział Hazza i zaczął rozpalać w kominku. - Poproszę Sherry, by wpadła do Ciebie jutro, powiesz jej wszystko.
- Nie mogę, Simon zabronił - załkał chłopak, a przyjaciel przykrył go kocem i wrócił do kominka.
- Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Nie może nie wiedzieć. Wiesz jak ją to zaboli, podobnie jak Ciebie teraz, musi się dowiedzieć. Przyjedzie tu z Effie, udało jej się zarezerwować lot wcześniej i będzie tu cały tydzień, miły weekend na łonie natury nie jest złym pomysłem - uśmiechnął się na pocieszenie i zamknął szybkę kominka, bo powoli ogień zaczął się tlić.
- Ale bądź tu z nami, proszę...
- Jak ja to i Liam z Dan, a jak oni to i Lou z El, a jak oni to i Zayn z Parrie się wcisną - powiedział bezradnie Styles.
- Zmieścimy się. Ty z Effie w jednej sypialni, Lou z El w drugiej, Zayn z Perrie w trzeciej, a ja z Cher tutaj, prześpimy się na kanapie. Chyba, że Ty tu będziesz ze mną, a dziewczyny same ? - zapytał Niall i wytarł twarz kocem w szkocką kratę.
- Lepiej, że Lou i El nie jechali, bo ta się będzie wściekać o Perrie. Może tylko trzy pary, Liam i Dan, Ty i Cher, Ja i Effs ? - zapytał i usiadł przy przyjacielu.
- Niech będzie, rozsuniemy łóżka w dwóch sypialniach, bo nie chcę, byś spał z Effie, ani ja z Cher, bo jak to stwierdziła twa siostrzyczka "Głupie pomysły przychodzą im do głowy, gdy jest im smutno, a jest ciemno" - zacytował obojętnie.
- Dobra, jak chcesz. Przywiozę Ci zapas jedzenia i jutro będziemy już wszyscy razem - uśmiechnął się.

Harry pożegnał się z kumplem i pojechał do najbliższego supermarketu. Przywiózł mu cały bagażnik jedzenia, od słodyczy, przez mrożonki, po prawdziwe składniki dobrej diety. Poukładał wszystko w lodówce i szafkach, obiecał, że będzie do niego dzwonić co godzinę i wróci wieczorem z ich rzeczami. A z rana pojedzie do miasta po resztę ekipy. Hazza wrócił do centrum Londynu, do swojego mieszkania. Zgarnął wszystkie potrzebne rzeczy do walizki : parę książek, przybory łazienkowe, ubrania, chciał wziąć laptop, ale przypomniał sobie, że rok temu chłopcy zniszczyli mu kabel do wi-fi, by nie serfował po necie, gdy oni się integrują. Potem poszedł do pokoju Nialla, zobaczył swoją siostrę przy oknie.
- Co tu robisz ? - zapytał ją zdezorientowany, dokładnie tak samo, gdy ona zobaczyła go w swoim pokoju, po przyjściu z randki z rudym Edem.
- Myślałam, że przywieziesz Nialla ze studia - powiedziała smutna, gdy zobaczyła, że nie ma go z nim.
- Ach... Zmiana planów - powiedział i wzruszył ramionami.
- Ale mieliśmy jechać na cmentarz - powiedziała dziwnym tonem, jakby była zła, ale uczucie smutku ją przemogło.
- Ja pojadę z Tobą, ale najpierw musimy spakować Irlandczyka, bo nocujemy dzisiaj w domku letniskowym Simon'a. Chciałem Ci zrobić niespodziankę - powiedział i dalej patrzyli się na siebie w bezruchu. - Miałaś przyjechać z Effs, Dan i Liamem do nas jutro wieczorem - starał się uśmiechnąć. - Mam nadzieję, że podoba Ci się taki plan na weekend.
- Pewnie - wzruszyła ramionami.
Otworzyła szafę z ubraniami chłopaka i wybrała mu parę. Położyła poskładane na łóżku i wyszła z pokoju. Nie chciała przeszkadzać Harry'emu, niech zrobi to sam, ona mu nie jest potrzebna. Usiadła w salonie i czekała, aż brat wróci. Po chwili z pełną walizką zjechali windą na dół. Chłopak wrzucił ją do bagażnika i otworzył jej drzwi na miejsce pasażerskie. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna trzyma w ręce sadzonkę bluszczu i malutką, metalową łopatkę. Ona wsiadła w milczeniu. Jechali w milczeniu. W końcu dostrzegła bramę i nagrobki za nią.
- Mam iść z tam z Tobą ? - zapytał, gdy zatrzymał się przy wejściu od strony ulicy Raydon.
- Jakbyś mógł - powiedziała cicho i wysiadła z auta.
Przeszli przez wielkie rzeźbione wrota, które oplatały drzewa przez wieki. Przeszli przez bramę. Ich oczom ukazał się wielki las, nie mam tu na myśli jego powierzchni, lecz wysokości drzew, które były wysokie na jakieś 15-20 metrów. Między nimi były malutkie dróżki, a pod drzewami wykonane z tego samego gipsowego materiału co wejście nagrobki. Sherlock udała się w bardziej zacienioną stronę, tam gdzie drzewa były niższe, a trawa nie chciała rosnąć. Patrzyła po kolei na nagrobki, czytała nazwiska : Jeremy Beadle, Diane Cilento, Lou Gish, Bert Janash, Frank Matcham, Robert Grant VC. W końcu doszli do małych mauzoleów, które tworzyły zwarty krąg, na środku było jedno większe, a za nim ponowne wyjście. Obeszli dookoła, ale dalej nie dostrzegała swojego nazwiska. Szli dalej ścieżką. Skończyły się wysokie drzewa, były tylko malutkie brzózki, wyższa trawa, polna ścieżyna i kamienne groby, niektóre zapadnięte, inne porośnięte, jeszcze inne w stanie idealnym, choć nie widać było napisów. Sherlock rozglądała się dookoła. Doszli do rozwidlenia, jedna dróżka, znacznie mniejsza była do grobu, druga wchodziła z powrotem w "wysoki" las. Najpierw podeszła do małego kwadratowego nagrobka, który w połowie zasłaniała imię i nazwisko zmarłego. Nie było tu żadnego drzewa, była tylko trawa i słońce, które prześwitywało przez drzewa robiąc miejsce magicznym. Było to jedyne miejsce, które było w słońcu, pięknie oświetlało jasną trawę, która współgrała z nim jak w tańcu. Sherlock pochyliła się i odchyliła trawę. Napis brzmiał :

"Moriarty Walker
* 14.05.1982 r.
†  03. 03. 1996 r.

W imię sherlockowskich idei ! "

Sherlock zaczęła płakać, po prostu płakać. W końcu "spotkała" się z matką. Po raz pierwszy wiedziała, gdzie jest, po raz pierwszy była z nią tak blisko. Nie tyle z nią, co z jej ciałem. Kochała ją, w końcu to jej matka, wiedziała, że miała powód, by zostawić ją w sierocińcu. Chociaż teraz wiedziała, że to nie ona ją zostawiła, lecz ojciec. Zaczęła tulić się do nagrobka, do zimnej płyty. Poczuła ręce brata na ramionach, który ją obrócił i przytulił. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, czekała na dzień, w którym ją spotka, w którym wygarnie jej to, że ją zostawiła, ale teraz mogła tylko płakać. W końcu, gdy poczuła, że koszula chłopaka, była zupełnie mokra odsunęła się. Wzięła łopatkę, zaczęła kopać mały rów. Wsadziła tam małą sadzonkę bluszczu, której gałązki położyła na grobie. Zasypała ziemią korzenie. Wstała. On objął ją ramieniem.
- Kocham Cię, mamo - wyszeptała.

Harry odstawił siostrę do domu, kazał Louisowi się nią zająć, kiedy on pojechał do przyjaciela. Nie czuł się dobrze zostawiając ją samą, znaczy z Lou, ale to tak jakby była sama. Był zły na siebie, że dopuścił się tego, by zostawić tą kopertę w biurku. "Głupi, głupi, głupi... "- myślał. - "Jeżeli jej się coś stanie, to będzie tylko i wyłącznie moja wina. Mam nadzieję, że nikt się do nas nie włamał, żeby nic jej nie groziło". Pędził szybko, by mógł jak najszybciej dotrzeć do przyjaciela, nie chciał być sam. Jechał tak szybko, że prawie nie zauważyłby zjazdu do domku. Musiał się cofnąć. Wjechał na podjazd, wyłączył silnik. Nie potrafił wysiąść był na siebie zły, że nie udało mu się uchronić siostrę od tego, co spotkało ją tu, przy nim. Miłość, która musiała się zakończyć, zaginiony rodzic, który nie żyje, drugi, który ją porzucił. Zacisnął zęby i uderzył w pięści w kierownicę. Potem przytknął głowę do niej. Usłyszał ciche pukanie w okno. Spojrzał w nie. Niall stał w brązowo-czerwono-białym swetrze w renifery. Wysiadł z auta, nie chciał, by przyjaciel widział jak go coś dołuje.
- Wszystko dobrze ? - zapytał Harry, udając, że nic się nie stało u niego.
- U mnie tak jak wcześniej - powiedział i włożył ręce do kieszeni spodni z przodu.
Było pochmurno, mgła pokrywała polankę przy podłożu, wyglądało to jak tafla wody, która się miała rozpłynąć. Na dworze nie było mroźno, było zimniej, gdy oddychali powietrze zmieniało się w białawą parę wodną. 
- Chcesz się przejść ? - zapytał Harry, przystał na propozycje.
Udali się za dom, w cienką taflę mgły. Brodzili w niej jak w wodzie, lecz nie była ona mokra, ale zimniejsza niż powietrze i sucha. Oboje zgarbieni, rękoma w kieszeni patrzyli jak ta mgła rozpływała się przy każdym ich kroku. Było tu tak cicho i spokojnie, jakby przyroda tu zamarła na chwilę. Widać było tu jedynie dwie pory roku, zimę i lato. Przez jedną trzecią roku był tu śnieg, a przez resztę mgła i zieleń.
- Jak na ironię trafiamy tu, gdzie wszystko się zaczęło - powiedział Niall i kopnął kamień.
- Nie ironię, los chcę nam coś przekazać - powiedział Harry żałośnie.
- Oj, przestań się łudzić, los nas zawiódł - prychnął.
- On chcę byśmy zaczęli tutaj z nimi wszystko od nowa, mówię Ci. Nic nie dzieje się bez powodu. Zaczniemy wszystko od nowa, zobaczysz - westchnął.
- Nowa ? Ja z Shers nic nie zacznę, teraz muszę to zakończyć, żałuję jedynie, że ona nic nie wie o Księciu... Wtedy wszystko, by było inne...
- Taaa... Co sobie myślisz, że jak jej powiesz to Simon Cię pokocha na nowo ? Że ona zechce Cię jeszcze bardziej ? Że wszyscy będą szczęśliwy, że razem będziecie ? Obudź się, mała idiotko, tak nie będzie, on na to zleje, ona Cię znienawidzi, a ludzie na to prychną i ją znienawidzą, myśląc, że to ona Cię odrzuciła - zdenerwował się, chciał się na czymś wyładować. - Przepraszam, nie chciałem - szybko się poprawił. - Wybacz Niall...
- Nic nie szkodzi, chcę się łudzić, ale nawet Ty nie widzisz w tym sensu - wzruszył ramionami, znowu zapadła cisza. Niall był tak samo bezradny co Harry. 
- Byłem z nią na cmentarzu - powiedział cicho Styles przerywając ciszę, wziął głęboki wdech i mówił dalej - Znaleźliśmy grób, ona płakała, zasadziła bluszcz, płakała... Nie wybaczę sobie tego, czuję, że ją zawiodłem. Przyjechaliśmy tu i jest coraz gorzej. Książe, potem Ty, gdy już coś poczuła to kazano Tobie to zakończyć, teraz jej mama i ten idiota, który ją zostawił w sierocińcu... - Niall poklepał go po plecach.
- Dobrze, że ją zostawił, przynajmniej zdobyła najwspanialszego brata na świecie, może zakończenie związku wyjdzie jej na dobre, może pozna kogoś lepszego ode mnie - wzruszył ramionami.
- Może...
- To wszystko nie ma razie sensu, potrzeba dać temu szansę - stwierdził Niall i stanął, poczuł, że jego buty są zupełnie przemoknięte.
Spojrzał w dół. Byli na skraju sadzawki, jakiegoś sztucznego jeziora, które dopiero teraz powstało. Chwycił Harry'ego, który wszedł po kostki. Cofnęli się. Patrzyli teraz jak mgła bawi się na powierzchni wody. 
- Nie myślmy o tym - powiedział Niall zbyt poważnie i się obrócił plecami do jeziorka.  - Wracajmy...
W milczeniu wrócili do domku. Rozłożyli manele do szafek. Harry zaczął wrzucać swoje ubrania do komody w jego pokoju. Gdy otworzył szufladę zobaczył karteczkę "Na zawsze razem ~ H." . Obrócił kartkę, ale okazało się to zdjęciem. Był tam Harry i Sherry, byli przytuleni do siebie i spali na jakiejś macie. Było to na którychś wakacjach, chyba we Francji. Spali na plaży pod sosnami, na zwykłej słomkowej macie. To zdjęcie dał Sherlock na gwiazdkę, ale odesłała je mu, gdy trafił do X-Factor, była na niego zła. Byli wtedy tutaj, z chłopakami, w domku. Zdjęcie przyszło priorytetem, jakby chciała być pewna, że na pewno zobaczy, że ją zranił. Uśmiechnął się do niego. Powinien być teraz przy niej, teraz kiedy ona przechodzi trudniejsze chwile niż zawsze. Włożył zdjęcie do kieszonki na piersi. Usiadł na łóżku, czekał na coś, co nigdy miało nie dojść do skutku. 
Wolne pociągnięcia strun, ciche nuty. Spokojnie dźwięki. Zamknięte oczy, palce pociągają cienkie niteczki na gitarze. Czuł, że wariuje. Tylko muzyka wyciągała go z otchłani. On grał, oddając swoje smutki muzyce, kiedy ona marzła na balkonie paląc papieros za papierosem. Chciała się uwolnić, ale nie była dźwiękami, nie potrafiła, nie byłą wolna, nie odbijała się od ścian, była zamknięta w świecie, który ją przytłaczał. Jej piosenka. Piosenka, którą napisał dla niej Niall dźwięcznie brzmiała w głowie i sercu. Jego piosenka, którą napisał dla niej dźwięcznie brzmiała w drewnianym salonie, przy cicho strzelającym kominku.
- It was like a dream. She were right next to me. I was holding her hand, and my mind was only in her.  I wish I would only dreaming being with her, because now I can't let her go. She's everthing I had on this world. She's my oxygen, so I can't breath without her. Is it that weird that I can't breath ? Is it that weird that I won't let it go ? I'm sinking without her, she's now water in my lungs. I'm pretending to breath. They won't make me happy, because they don't want me to breath in her. I need her, I need to breath, but now I'm going to sink in the lake, because I'm without her. I'm without her... - zaśpiewał bez namysłu Niall, myśląc o niej.
Do pokoju wszedł Harry, który klaskał. Był pod wrażenie, słyszał ciągle piosenkę, którą grał przyjaciel. Wręcz w kółko, ciągle, bez namysłu. Styles nie sądził, że powstaną do niej słowa, słowa tak poruszające jego serce, bo wiedział, że to o jego siostrze.
- Jest piękna, na pewno zrozumie - powiedział i usiadł przy nim. - Zrozumie, że to nie twoja wina - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.

- Effie ! - krzyknęła Sherlock w wejściu na lotnisko.
Zobaczyła swoją przyjaciółkę z torbą na ramieniu i małą niebieską walizką na kółkach. Od razu do niej podbiegła i przytuliły się. Była niedziela, ledwo po południu. Po przyjeździe do jej mieszkania, miały zabrać się z Danielle i jej chłopakiem do domku letniskowego, by spędzić parę dni razem na łonie natury.
- Nie masz pasemka ! - roześmiała się. - O matko, jak dobrze wyglądasz ! - była pod wrażeniem, co Londyn może zrobić z ludźmi. - Widziałam Cię na imprezie u Montgomerych ! Byłaś cudownie ubrana i w ogóle - cieszyły się.
- A Ty wyrosłaś, słyszałam twój singiel z Drake'iem ! Boże, zakochałam się - ćwierkotały. - A i mam dla Ciebie niespodziankę, mam nadzieję, że znudziły Ci się wielkie miasta, hałas i zakupy - uśmiechnęła się tajemniczo Sherlock.
- Mista i hałas tak, ale zakupy ? Nigdy - roześmiały się. 
Sherlock złapała taksówkę i udały się do jej apartamentowca. Ciągle się śmiały i nie potrafiły zamknąć buzi. Wjechały windą na najwyższe piętro. Ciągle towarzyszyły im te "och" i "ach". Sherry pokazała przyjaciółce cały dom, a potem jej pokój. Rozwaliły się w końcu na łóżku w gościnnym pokoju.
- Może nie będzie nudno, chociaż nie ma tam internetu, więc nie wiem - uśmiechnęła się Sherry.
- Będzie fajnie, wiesz sama rodzinka, znaczy się Harry, Ty i ja, bo reszty nie miałam zaszczytu poznać. A i Simon mi powiedział, że możesz już korzystać ze sprzętu w szkole, tam na uniwerku - ponownie się cieszyły.
- Mogę, ale na razie to jestem w studiu, albo z Niall'em, czy na jakiś bezsensownych imprezach - wzruszyła ramionami. - W sumie to nawet nie będę miała takiej frajdy z zabawy tam, bo wszystko jest w studiu. Właśnie powiedz mi jak tam randka z Joshem Hutchersonem ! - pisnęła Walker.
- On jest cudowny - roześmiała się. - Wygląd to jedno, ale jest taki miły, słodki i ma niesamowite maniery. Jak wrócę mamy iść do jego rodziców, ale wiesz, bo ja... - westchnęła, bo pomyślała o Harry'm.
- Daj spokój, Harry zrozumie, jeżeli go naprawdę pokochałaś, czy pokochasz to on na to przystanie, bo za dużo byliście osobno - potarła jej ramię. - Nie martw się, będzie dobrze. Ale mam nadzieję, że się z nim nie przespałaś - roześmiała się, a Effie zdzieliła ją poduszką.
- Głupia jesteś, pewnie, że nie ! - wykrzyknęła.
- Wiesz, wszystko przed Tobą - dalej się śmiała i dostawała bitki poduszką.
- Ech... Już żal mi na Ciebie poduszki - westchnęła. - Ja nie chcę z nim spać od razu, ja nie jestem taka jak... - urwała.
- Wiem, jak ja - wzruszyła ramiona przyzwyczajona do takich porównań Shers.
- Nie o to chodzi, Ty taka byłaś, na pewno już tak nie robisz, po tamtym z... - ponownie urwała, nie chciała ranić przyjaciółki, to nie było w jej stylu.
- Tak, z tym bratem idealnej... Było minęło, nie pisze się w rejestr. Przebolałam go, najgorsze było to, że chwalił się tym, że mnie przeleciał, jakby to było nic, chociaż to był nasz pierwszy raz. I jego i mój - westchnęła i spuściła głowę.
- Przecież on mówił, że Cię kocha, to wszystko przez tą jego siostrzyczkę - pocieszała ją przyjaciółka.
- Może... Po prostu się mnie wstydził - wzruszyła ramionami.
Usłyszały pukanie do drzwi. Po chwili weszła Danielle. Sherry szybko wytarła twarz rękawem. Mulatka usiadła obok nich na łóżku.
- Jestem Danielle - uśmiechnęła się i przytuliła nową koleżankę, po czym pocałowała w policzek Sherlock.
- Miło, jestem Effie.
- To co, jedziemy ? Spakowałyście się i w ogóle, bo Harry mówił, że będziecie w miarę przygotowane - uśmiechnęła się i wyszły na wierzch jej białe zęby.
- No ja muszę tylko ważniejsze rzeczy powyciągać, a Sherry to w ogóle nie jest ogarnięta - stwierdziła Watson.
- Czyli jak zawsze, to ja pomogę Cher, a Ty dasz sobie radę ? - zapytała serdecznie.
- Spoko - Dan pociągnęła za rękę Sherlock, wbiegły po schodkach.
Danielle wyciągnęła jej plecak. Zaczęła pakować jej ubrania, bo widziała, że tej drugiej się nic nie chcę. Potem spakowała kosmetyki i przybory łazienkowe do kosmetyczki i dorzuciła do ubrań. Zaczęła przeglądać jej szafkę, wyciągnęła jej notatnik, długopis, ołówek, aparat, słuchawki i książki. Potem ze stojaka wzięła jej akustyczną gitarę i wpakowała do futerału. Wszystko zapięła i dopięła, tak by się zmieściło.
- Chyba to wszystko - powiedziała i założyła ręce pod boki. - Cher ? - spojrzała na dziewczynę, która patrzyła tym swoim pustym wzrokiem w ścianę. - Obiecałaś mi, miałaś przestać się tak zachowywać, miałaś się ogarnąć i wrócić do żywych - potrząsnęła nią.
- Przepraszam, muszę się przespać, dawno się już dobrze nie wyspałam.
- W domku są najlepsze łóżka na jakich spałam, także nie ma czasu do stracenia - uśmiechnęła się i wstała.
Podała jej gitarę i plecak. Zeszły na dół do Effie, ta już także stała spakowana przy windzie. Zjechały piętro niżej. Liam się z nimi przywitał i zapoznał z nową koleżanką. Zjechali do recepcji, przy wyjściu czekał na nich van. Wpakowali swoje rzeczy i rozsiedli się na siedzeniach. Teraz czekała ich droga do małego, drewnianego domku.


_______________________________________________________________________

Niechętnie dodaję rozdział, ale macie. Robię to ze względu na dodany prolog na niedawno obiecywanym nowym blogu. Ta dam : Be Irish . Mam nadzieję, że polubicie je tak ja. Rozdział 1 jest o wiele ciekawszy. Rozdziały będę dodawać tutaj w czwartki i niedziele, także macie. Cieszcie się : P. Tam na blogu o Arii Moore rozdziały będą co czwartek, bo mało ich trochę na razie mam. Błagam niech się wam spodoba ;)). No i błagam dajcie mi linki do fajnych blogów, bo dostałam nominacje do Libster i muszę napisać tam swoje nominacje i ich nie mam, po za trójką. Także bądźcie tak mili. Pliiis <3

Love,
Aria Jones.

26 komentarzy:

  1. Mega ^^ cieszę się że dzisiaj dodałaś ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w tym Libsterze, choć byłam nominowana kilka razy, nie biorę udziału. Szczerze mwóiąc nie chce mi się ;p .
    Boże, jaki Ty masz talent <3. Cieszę się, że będę miała co czytać w niedzielę :) Czekam na następny ♥.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba też tak zrobię, bo nie chcę mi się znaleźć nominowanych, jestem zły człowiek. dziękuuuję, ale sama też go masz aż w nadmiarze ;**

      Usuń
  3. Jak zawsze fantastyczny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/2012/11/17-rozdzia.html ten jest naprawdę fajny może znasz ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie znam, ale jakoś mnie nie powalił, przepraszam wymagająca jestem, ale ma bardzo ładny język i niezbyt oklepaną fabułę, ale nie lubię tego "z perspektywy kogośtam" ale tak to się przyjemnie czyta, dzięki, może mnie bardziej wciągnie, bo na razie kiepsko :)

      Usuń
  5. Tak. Tak. Tak. Tak. Taaaaaak!!!
    Aaaaaaaaaaaa nawet nie wiesz jak się cieszę z tego rozdziału!!!! :D x

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli to nie musi być blog o 1D to możesz mojego użyć. Ogólnie nie wiem o co chodzi z tymi nominacjami :( Rozdział jak zawsze świetny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, chyba nie musi, ale już nawet nie chcę mi się tego robić, chociaż akcja w miarę fajna ;))

      Usuń
  7. JEZU CAŁY DZIEŃ SIEDZIAŁAM I CZYTAŁAM TO OPOWIADANIE OD 15 DO TERAZ ;O JEST PO PROSTU NIEZIEMSKIE I NAPRAWDĘ NIE JEST NAPISANE BYLE JAK NA SZYBKO I WGL TYLKO PRZEMYŚLANE I WGL KONSTRUKCJE ZDANIA. MAŁO KTO TERAZ TAKIE PISZE ;))
    NAPRAWDĘ PODZIWIAM CIĘ I MASZ NAPRAWDĘ TALENT <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, normalnie mnie rozwaliłaś. i że jeszcze Ci się chciało ? wow, naprawdę, podziwiam takich ludzi, po prostu czytać takie rzeczy trzeba naprawdę lubić, ja lubię, ale to zależy, czy od początku, czy ją są rozdiały, mam dziwne upodobania :D . ale dziękuję bardzo ;3

      Usuń
  8. Siemka Aria :*
    Zajebiozaaaa :D
    nie wiedziałam, że w niedziele też zaczęłaś dodawać rozdziały :)
    taka niespodzianka *.*
    w tym domku to się pewnie wszystko wyjaśni,
    będą płakać, śmiać się i wżerać Nutellę.
    Podoba mi się prolog do "Be Irish"
    Choć i tak czekam na mój wymarzony blog z Lou *.*
    Buziaczek ;***
    To znaczy Wers ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki i wiesz, to taki w sumie prezencik dla was, za te wejścia, komentarze i w ogóle ;)) . tak też będzie, ale nie za dużo tej nutelli *___*. Dzięki, mam wrażenie, że Be Irish może wam się nie spodobać :(. Pewnie, pewnie. Wiem, że Wers, wiesz, intuicja :D <3

      Usuń
  9. Nie miałam okazji skomentować, więc robię to teraz.
    Z góry przepraszam, że tak nudno i długo, ale mam pewne problemy. ;)


    Ten rozdział jest taki wyjątkowy, poruszył mnie, nie wiem czemu. Nie, żeby inne były złe, ale ten jakoś tak... Nie mam pojęcia jak to nazwać.
    Wzruszyłam się, kiedy Sherry odwiedziła grób matki, zasadziła ten bluszcz, płakała... Świetnie to opisałaś.
    No i te relacje Nialla z Harry'm, jak bracia, uwielbiam to, w jaki sposób ich opisujesz.
    Fajnie, że Effie przyjechała, trochę szkoda, że ma zamiar zostawić Harry'ego i czuję, że w związku z tym coś się wydarzy...

    Nie wiem, jakoś nie potrafię napisać nic więcej. Coś w tym rozdziale jest takie smutne, trochę może depresyjne (istnieje takie określenie? #lol).

    I to chyba tyle z mojej strony.
    love, carly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dearest Carly,
      Mam nadzieję, że wszystkie problemy się rozwiążą i będzie dobrze ;*. Spoko, sam komentarz od Ciebie wywołuje uśmiech, jest to taki już odruch nabyty : D. Dzięki, wiesz, starałam się to opisać jak najlepiej potrafiłam i same własne przeżycia doszły.
      I tak jest takie słowo jak 'depresyjne'. Sama określam tak moje nudne życia, ale ok xD.

      love,
      Aria Jones.

      Usuń
  10. Usunęłaś blog z kontynujacją o Emily? :C czemu? :C a ja głupia myślałam że go kiedyś dokończysz :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie usunęłam, a ukryłam, będę go spokojnie pisać, jak mnie coś najdzie, ale na razie jest ukryty, ale nie panikować, bo dokończę <3

      Usuń
    2. A kiedy dokończysz? ;C

      Usuń
    3. tego to już w ogóle nie wiem, nie mam pojęcia :/

      Usuń
  11. Czy ten nowy blog będzie też 1D??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nom, bo 1D=czytalność :/ . smutne, acz prawdziwe, ale i tak lubię o nich pisać ;3

      Usuń
  12. Dobra biore się za czytanie kolejnego bloga oczywiście twojego zajebiste aaa !! Czekam na 24 :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero teraz miałam okazję przeczytać rozdział!:( Świetny, ale smutny taki. Teraz kiedy zaczęło się układać, wszystko musi się rozpaść. Fajnie, że Effie przyjechała i ciekawa jestem jak postąpi w sprawie z Harrym. I Sherlock nad grobem matki...:( Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń