poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 7

Odetchnęła z ulgą. Poszła do salonu i usiadła na moment na kanapie obok Anne, która piła kawę razem z Simon'em. To wszystko stało się tak szybko. Jeszcze tydzień temu była zła na cały świat, nie chciało jej się żyć. Dzisiaj przeprowadza się do Londynu, będzie robić karierę. Harry wszedł do przedpokoju, wziął klucze z szafki na buty i krzyknął do rozłożonej na kanapie Sherlock.
- Ubieraj buty i jedziemy po twojego Twist'a - i poszedł do auta.
- To pa, Simon, widzimy się na lotnisku, tak ? - mężczyzna pokiwał głową, a ona zniknęła w drzwiach frontowych.
Założyła swoje trampki i pobiegła do auta. Louis i Harry usiedli z przodu, a ona musiała gnieździć się na tylnych siedzeniach.
Ciężarówka dalej stała, bo Anne chciała się upewnić, czy wszystko jest. Oni ruszyli. Louis włączył radio.
- Co za chała nic nie macie w tym swoim Cheshire'skim radiu. Tak w ogóle to nazwałaś swoją gitarę Twist ? - zaśmiał się Boo Bear i wyłączył radio.
- Tak, Gibson to Twist, bo pierwsza piosenka jaką na nim zagrałam to "Twist And Shout", Stratocaster to Minty, wiesz to ze względu na kolor, piękny miętowy kolorek, a akustyk to Guinness, jak to piwo irlandzkie. Tam ją dostałam, na obozie od przyjaciółek na moje urodziny, potem został oblany piwem, stąd nazwa. Proste, dla mnie one mają dusze i każda musi mieć imię - odpowiedziała i zaśmiała się z siebie.
- To się dogadasz z Niallerem, co do tego Guinness'a - roześmiał się Lou.
- Pewnie tak. Harry wpadniemy do Starbucks'a, bo zaraz przysnę, a poprawia mi humor ten przystojniak przy kasie - roześmiała się Sherry.
- Dobra, ale pod warunkiem, że nam też kupisz i nie będziemy wychodzić - powiedział chłopak - Chociaż dalej nie podoba mi się zamiłowanie do tego kolesia.
- Stoi, to zaraz jak odbiorę mojego Twist'a. 
Dojechali do szkoły. Dziewczyna wybiegła z auta i skierowała się do audytorium. Na szczęście była lekcja i nie musiała nikomu nic tłumaczyć. Weszła na dużą salę wypełnioną krzesłami. Zapaliła światła na scenie, żeby się nie zabiła idąc po schodach. Szybkim krokiem weszła za kulisy. Jej gitara odpoczywała sobie na stojaku. Sherlock wzięła jej futerał, dokładnie takie samo jak pozostałe. Czarny z zewnątrz i wyściełany ze środka czerwonym miękkim materiałem. Zapakowała gitarę i zapięła ją na zaczepy. Wzięła ją do ręki. 
Wyszła z sali, zgasiła światła i znalazła się na szkolnym korytarzu. Poszła jeszcze do łazienki, umyła ręce, bo były zakurzone od futerału, który leżał tam ponad dwa tygodnie. Spojrzała w lustro, miała rozwalony kucyk. Ściągnęła gumkę i ponownie go związała, potem przypięła grzywkę trzema wsuwkami. Miała na sobie piżamę od Lou. Zachichotała, bo zdała sobie sprawę, że przyszła do szkoły w piżamie. Wytarła ręce w papierowy ręczniczek, wyrzuciła go do kubełka. Wzięła gitarę i wyszła z łazienki. Miała już wychodzić, była tak blisko wyjścia. Chciała, aby nikt jej nie zauważył. Taki cichacz. Jednak jedna osoba po prostu musiała jej stanąć na drodze. Dziewczyna, która zawsze jej zazdrościła, buntu, talentu i zamiłowania nauczycieli. Panna Chrisy Baggins. 
- No patrzcie, wzorowa uczennica, która ucieka z lekcji w piżamie. Co spałaś tu z kimś tej nocy, jako uczczenie tego, że wyjeżdżasz. Szmata trochę z Ciebie - powiedziała pogardliwie z tym samym krzywym uśmieszkiem.
- Tak, z twoim braciszkiem, Mike'iem. Pamiętasz tamtą imprezę po KTM ? Zastanów się, czemu tak późno wrócił do domu. I kto jest teraz wywłoką ? - zaśmiała się dziewczyna - No może ja, ale twój braciszek nieźle się sprawił, nie powiem.
- Dziwka ! - wykrzyczała bardzo wysokim tonem, a Sherlock triumfalnie przeszła obok niej. 
Klepnęła ją w tyłek i na odchodne pomachała do niej, gdy ta z piskiem, chciała się na nią rzucić. Sherry się odsunęła, więc pani idealna uderzyła się w ścianę. W końcu wydostała się z przeklętej szkoły. Nie spała z jej bratem, ale takie małe kłamstewko na odchodne zrobi małą furorę. Wyszła na świeże powietrze. Czarny samochód brata stał na podjeździe. Podeszła od tyłu i otworzyła bagażnik. Włożyła delikatnie gitarę i wsiadła do auta.
Chłopcy siedzieli dziwnie cicho. 
- No to do Starbucks. Jest przy wyjeździe z miasteczka, koło rynku, wiesz - powiedziała dziewczyna.
- Tak, wiem, wiem. Nie mam demencji - odpowiedział Harry poirytowany, że znowu będzie musiał patrzeć na nieudacznika zza kasy.
Brat gwałtownie ruszył, po niecałych dwóch minutach stali pod kawiarnią.
- Jaką chcecie ? 
- Ja wezmę White Caffe Mocca, a Harry zwykłą Moccę - wyręczył go przyjaciel, bo widział jego zdenerwowanie fascynacją jego siostry chłopakiem od kawy.
Sherry wyszła z auta i weszła przez szklane drzwi. Przy kasie stał wysoki blondyn z niebieskimi oczami, o jasnej cerze. Jej pierwsze zauroczenie. Chodziła tu tak często, że właścicielka tutejszego oddziału dawała jej kawę za darmo. Kasjer i Cher zaprzyjaźnili się, często rozmawiali, może nawet i on ją lubił, ale nie odważyli się nigdy zrobić pierwszego kroku. Flirtowali często, było dużo podtekstów, ale nie przerodziło to się w nic specjalnego.
- Cześć, Sherlock - powiedział dwudziestolatek i od razu na jej widok twarz mu rozpromieniała.
- Cześć, Eric. Jak tam ? - zapytała się i uśmiechnęła serdecznie.
- Dobrze, wiesz jakoś leci. Czemu w piżamie ? - zaśmiał się Eric.
- Lubię chodzić w piżamce, z resztą dzisiaj taka trochę zakręcona, bo przeprowadzam się do Londynu - powiedziała i położyła ręce na ladzie, opierając się.
- Już ? Słyszałem, chociaż nie wiedziałem, że tak szybko. Zaskoczyłaś podobno ludzi na KTM, ale nie wiedziałem, że tak szybko mnie zostawisz - powiedział i miźnął ją po nosie palcem.
- Nie moja decyzja, a Simon'a - odpowiedziała smutno dziewczyna.
- I teraz przez karierę nie będziesz miała czasu do mnie wpadać. - stwierdził.
- Pewnie już nie przyjadę tu więcej. Dalej jestem Ci winna spotkanie na kawę, nigdy nie mieliśmy w sumie czasu pogadać tak na spokojnie - uśmiechnęła się ochoczo.
- Też żałuję, kiedy wylatujesz ? Może zdążysz się ze mną spotkać. Jeżeli byś oczywiście chciała - powiedział  blondyn.
- Pewnie, jutro jesteś w pracy ? - zapytała.
- Tak, od dziewiątej. Wpadaj to się zerwę, albo nawet tu posiedzimy, co ? - zaproponował, a ona aż się zarumieniła.
- Dobra, czyli jesteśmy umówieni ?
- Jak najbardziej - odparł - To co zamawiasz ?
- Mocha Grande, White Mocha Tall, dla mnie to samo Carmel Macchiato, poproszę.
- Już się robi. Te dwie kawy to dla kogo ? Imię proszę - zaśmiał się.
- Louis białą, a Harry zwykłą.
Chłopak wziął kubki i napisał ich imiona. Na jej kubku napisał "Sherlock" serduszko "Eric", a ona się zarumieniła ponownie i zachichotała. Zrobił szybko kawy i podał jej.
- Dzięki - powiedziała i włożyła je do czteromiejscowego kartoniku na kawę.
- Widzimy się jutro - odparł i wysłał jej całusa, gdy wychodziła z kawiarni.
Dziewczyna weszła do samochodu i podała gorące napoje Lou. Harry zapalił auto i ruszyli do domu. 
- Któż to ? - zapytał Lou i poruszył brwiami.
- Taki jeden, Eric się nazywa. Znajomy - odparła i wzięła łyk gorącej kawy.
Następnie syknęła, bo zawsze się musi sparzyć pierwszym łykiem. Nie lubi czekać, ani dmuchać.
- Taki palant, który zamiast studiować i zostawić moją siostrzyczkę w spokoju to pracuję w Starbucks'ie i podrywa moją siostrę przy czym zajmuje się także masą innych panienek, czego moja Sherry już nie zauważa - powiedział sarkastycznie Harry.
- Nie prawda, on nie ma dziewczyny, niedawno zerwali. I nie podrywa mnie, jesteśmy tylko znajomymi, którzy chodzą razem na kawę. Znaczy, ja przychodzę ją kupować u niego. - odparła i uderzyła kierowcę w ramię.
- Nie wydaję się taki zły, po za tym jak go Cher lubi to czemu nie ? - powiedział Lou.
- Dziękuję za wsparcie, przyjacielu. On jest kobieciarzem i nie zgadzam się na to - powiedział oburzony brat - Trzeba było już się zacząć spotykać z tym kolesiem z wesela, a nie jakimś baristą bez wykształcenia.
- Harry nie marudź, jest miły i lubi twoją siostrę. Zacznijmy od tego, że sam lepszy nie jesteś, po drugie już tego chłopaka pewnie nigdy nie spotka. Daj jej się nacieszyć ostatnimi dniami w domu, co ? - bronił jej Louis.
- Wolę kolesia z wesela i koniec.
- A co gdybym to był ja, tym kolesiem z wesela ? - zapytał Louis prowokująco.
- Nie byłoby najgorzej, gorzej to taki Niall, czy Eric ze Starbucks - odpowiedział starszy brat - I tak nie pozwoliłbym się wam spotykać, bo jesteś moim kumplem. Dziwna sytuacja. Daj spokój, nie zmieniaj tematu.
- Tak tylko pytam - powiedział Louis.

W domu panowała napięta atmosfera. Anne biegała po domu z jakimiś rzeczami. Wydzwaniała po ludziach, nikt nie wiedział co się dzieje. Sherry poszła z bratem i jego przyjacielem do jego pokoju. Pokój był duży i miał niebieskie ściany. Miał jasnobrązowe meble i podwójne drewniane łóżko. Wszyscy rozsiedli się na nim.
- Jutro pojadę najpierw do Lennon'a i El, żeby się pożegnać, a potem na kawę z Eric'iem i do domu, szoferze - zwróciła się do brata.
- Dzięki za info, ale nie chcę, żebyś spotykała się z nim. Coś jest z nim nie tak, nie to, żebym był nadopiekuńczy, ale weź on jest brzydki i taki stary ! - poskarżył się Harold.
- Tu ma twój brat trochę racji - poparł go przyjaciel.
- Louis, Ty też ? Jak możesz... - powiedziała obrażona Sherry.
- Obgadaliśmy to i naprawdę nie chcemy żebyś z nim szła. Chociaż nie jest stary, jest prawie w moim wieku ! - powiedział Louis poważnie.
- No właśnie, Haroldzie, jak możesz ? - zaśmiała się - A w ogóle to czemu ? Jeszcze mniej niż godzinę temu byłeś po mojej stronie ! Wychodzę, dwaj zdrajcy, no... - powiedziała pogardliwie i wyszła z pokoju.
- No i jest zła... - podsumował chłopak z Doncaster.
- Przejdzie jej. Musimy teraz tylko znaleźć tego jej chłopaka z wesela. Chociaż dużo osób może mieć inicjały M.G... - powiedział zrezygnowany Harry.
- Nie pękaj, coś się znajdzie. Dużo to o nim nie wiemy i sama Cher także. Zadzwoń jutro do Michelle i poproś o listę gości. Znajdziemy na niej inicjały M i G i mamy nowego chłopaka twojej siostrzyczki - powiedział podekscytowany Lou.
- Niech będzie.

Była już północ, Harry siedział razem z Louis'em i rozmawiali siedząc na jego łóżku. W końcu zgłodnieli i zeszli cicho po schodach, tak by nikogo nie obudzić. Weszli do kuchni i zobaczyli Sherry śpiącą przy stole. Miała podartą głowę ręką. Gdy zsuwała się jej twarz z dłoni z powrotem nakierowywała ją na swoje miejsce. Zobaczyli, że piekarnik jest włączony, a w środku znajduje się ciasto. Czuć było w powietrzu truskawkowo-jagodowe ciasto. Harry'ego ulubione. Ładnie rosło, dopiero zaczęło się przyrumieniać. Wyglądało jak amerykańskie ciasto, które w latach '80 gospodynie domowe wystawiały pięknie upieczone na parapet. Tak aby wszyscy sąsiedzi mogli poczuć ten piękny zapach i zazdrościć wypieków. Louis patrzył na ciasto, a oczy zrobiły mu się jak monety. Harry podszedł do siostry i wziął ją na ręce. Zaniósł do salonu i położył na kanapie. Przykrył ją kocem i pocałował w głowę. Następnie wrócił do kuchni.
- Sherry je zrobiła ? - zapytał z podziwem Tomlinson.
- Tak, jak była mała i jeszcze mieszkała w sierocińcu to te kucharki stamtąd uczyły ją gotować. Była jak to określa "typem samotnika", jedynie pomoc gastronomiczna z nią rozmawiała. Jeżeli chodzi o desery to jest mistrzem, no może oprócz placuszków z jabłkami. Nienawidzi ich robić, zawsze musi je przypalić - zaśmiał się cicho i zajął miejsce przy stole, jego przyjaciel oderwał się w końcu od szyby piekarnika i usiadł naprzeciwko Harry'ego.
- Podziwiam, ma talent, nie umrzemy z głodu jak zamieszka z nami, znaczy nad nami, ale to prawie to samo - uśmiechnął się Louis i ziewnął.
Był już zmęczony, nie mógł się doczekać powrotu do domu. Nie wrócił w końcu do Londynu, bo spóźnił się na samolot, więc wrócił do przyjaciela. Z resztą wszystkie te podróże, loty i niebotyczne pory chodzenia spać. Nie lubił podróżować, męczyło go to. Lubił siedzieć w jednym miejscu. Ciągle wyjazdy i potrafił czasem tego znieść. Ciągła praca, kochał śpiewać i żyć z czterema dzieciakami pod dachem, ale robota 24 godziny na dobę to nie jego bajka. Na początku było fajnie, ale teraz zauważa, że nawet nie ma chwili dla siebie.
- To idź spać, ja przypilnuje ciasta - powiedział chłopak z rozczochranymi lokami na głowie.
- Nie, posiedzę z Tobą, aż tak bardzo spać mi się nie chcę - powiedział i podszedł do lodówki.
Na samej lodówce była karteczka. Było na niej napisane " Sherry zasnęła i zostawiła w piekarniku ciasto, jest dla was, ja wychodzę. Wrócę rano, żeby się z wami pożegnać. Mam nadzieję, że nie spalicie ciasta, czy domu, a ona nie obudzi się. Louis pilnuj domu. Anne". Louis dał karteczkę do przeczytania przyjacielowi. Otworzył lodówkę i wziął mleko waniliowe. Sherry nie przepada za zwykłym mlekiem, więc Anne kupuje jej zawsze smakowe. Wziął szklankę z pomarańczowej szafki zawieszonej nad blatem obok lodówki i nalał sobie picia. Usiadł z powrotem do stołu. Gdy pił zostały mu wąsy z mleka. Harry się zaśmiał.
- Czemu zawsze jesteś tym bardziej odpowiedzialnym ? - zapytał z irytacją.
- Bo ja mam maniery i po prostu tak zawsze wychodzi. Umiem się zachować i głupot nie robię - powiedział i wziął kolejny łyk mlecznej cieczy.
- Bo wąsy z mleka nie są głupie, prawda ? - zaśmiał się Harry.
Louis wytarł mankietem od koszulki w kratkę swoje wąsy.
- Nie są, są oznaką niewinności - rzekł przyjaciel.
- Niech będzie, ale  takim razie dwudziestoletni chłopak z manierami i mlecznym wąsem nie może być brany na poważnie, proszę Cię...
- Ale jakoś jest, czytałeś karteczkę od mamy - wyszczerzył zęby.
- W każdym razie, wszyscy są już w domu, w Londynie ? Wrócili szczęśliwie ? - zapytał Harry i oparł się o stół.
- Tak, Niall wrócił nawet wcześniej niż Zayn, znaleźli się gdzieś na lotnisku. Chłopak był pewnie zblazowany i Paul go zgarnął - zaśmiał się - Eleanor, bo nie pojechała ze mną to siedziała u nas przez cały weekend. Liam wrócił szczęśliwie od rodziny Danielle. Zobaczymy jak mu się powiodło. Wszyscy ?
- A jak u Zayn'a i Perrie ? - zapytał ciekawy, a oczy powoli mu się kleiły.
- Pokłócili się, więc przyjechał sam na na wesele. Poszło o to, że on chciał, aby ubrała się mniej wyzywająco na wesele, a potem już poleciało z grubej rury "Bo Ty nie masz dla mnie czasu", "Ja pracuję, Ci już na mnie nie zależy". Liam mówił mi przez telefon. Nie wiem, czy coś z tego będzie. Tak jak było z Demi i Niallerem. Niby wszystko dobrze, a potem powiedziała w wywiadzie, że on tylko je i śpi, nie jest romantykiem i mógłby wydorośleć. Było dobrze, ale się skończyło. Sam mu nawet mówiłeś, żeby nie zaczynał. Chociaż on potem jadł lody i mówił, że nie szuka dziewczyny, niech sama go znajdzie. Dalej go ona kuję, dlatego nie chciał iść z nami na premierę jej filmu, tego dokumentu, o tym jak była bulimiczką i ćpała, masakra... - westchnął Boo Bear.
- Niall to pokręcony człowiek. Zaciekle szuka tej jego wymarzonej dziewczyny, ale sam jakoś podświadomie nic z tym nie robi. Czeka jak na zbawienie... Kto wie, czy nie stracił już szansy z tym wszystkim ? - powiedział Harry i wyciągnął się na krześle.
Louis spojrzał na ciasto było złociste, może nawet lekko brązowe. Wyłączył piekarnik i otworzył go. Woń ciasta wypełniła całe pomieszczenie. Chłopak zostawił je, aby wystygło. W końcu byli tak zaspani, że jedyne na co było ich stać to wdrapanie się po schodach i rzucenie na łóżko Hazzy. Zasnęli natychmiast.

6 komentarzy:

  1. o ja pierdziele, zajebisty( kolejny)
    hahaha treaz Hazza i Lou będą szukać Niallera ;D
    ale skoro Sherlock będzie z nimi mieszkala to jak tylko Niall ja zobaczy to od razu ja pozna *.*
    czekam na następny niecierpliwie ^^
    Buziaczek ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciiiiicho ! jakiego Niallera ! ja tu buduje napięcie i wszystko jeszcze może się zmienić ! :PP

      Usuń
  2. Omg *___* nie mogłam sie doczekać już, no :*. Jak zwykle wspanialy :)
    ~Alex H.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny ! Czekam na nstepny ! Wiecej głównej bohaterki :D

    OdpowiedzUsuń