piątek, 21 września 2012

Rozdział 11

Sherlock obudziła się lekko niewyspana. Miała także okropny sen, jej Książe z wesela okazał się jakimś grubym, starym pijaczyną, a potem Eric powiedział jej, że on ma dziewczynę w Australii. Poprzednia noc dawała jej się we znaki. Kiepski wypad do parku, potem rozmowa z jakimś Irlandczykiem, pogaduchy z Eric'iem i jeszcze głupie sny. Dopiero jakoś o czwartej zmrużyła oczy. Zeszła w swojej niebieskiej piżamce do kuchni. Zaczęła robić sobie naleśniki. Ziewnęła przeciągając się całym ciałem. Gdy się obróciła, by zabrać naczynia ze stołu, zobaczyła Liam'a i Louis'a siedzących na krzesłach i czekających, aż ich zauważy.
- Ile tu już siedzicie ? - zapytała zmęczona.
- Tyle by wiedzieć, że po nocach masz koszmary i robisz nam śniadanko - uśmiechnął się szeroko Louis - Głodni jesteśmy.
- Zaglądałem w lodówce i znalazłem syrop klonowy, który idealnie nada się do dzisiejszego wspólnego śniadanka - zauważył Liam.
- Dzięki za informacje, to może sami zróbcie sobie to śniadanie, a ja pójdę sobie robić własne głupoty - powiedziała wolno, sennie przymrużając oczy, dalej miała światłowstręt po wstaniu.
- Nie, Ty nam zrób, bo my gotować nie umiemy. No, ostatnio to Lou poparzył sobie rękę o mikrofalówkę. Zjedź z nami, nie lubimy jeść sami, bo on zawsze mi zjada jedzenie i nie ma kto nas rozdzielać - powiedział Liam z uśmiechem od ucha do ucha.
- Prawda - powiedział drugi i podszedł do kuchenki - Rób, nie przeszkadzaj sobie - patrzył na smażącego się naleśnika.
Dziewczyna pomieszała ciasto na naleśniki, po czym obróciła jednego, który znajdował się na patelni. Lekki zapach cynamonu uniósł się do góry. Louis, aż zagwizdał, a Sherry się posępnie uśmiechnęła. Ściągnęła naleśnika i położyła na talerzu z papierowym ręcznikiem. Louis już wyciągnął rękę, by go porwać.
- Wasze podniebienia nie spróbują moich naleśników, póki oboje nie będziecie mieli po równo na talerzach. Nie chcę mieć tu kłótni z rana - powiedziała zmęczona i wylała kolejną porcje ciasta na patelnię.
- No dobra... - powiedzieli razem i usiedli z powrotem przy stole.
Dziewczyna szybko zrobiła kolejnego naleśnika, wyjęła syrop z lodówki i postawiła wszystko na stole. Nie przerywała roboty przy kuchence. Chłopcy ugryźli na "raz-dwa-trzy" naleśnika. Sherry nie mogła się nawet na nich patrzeć. Była zmęczona i najgorsze co mogło ją spotkać to dwa debile w kuchni.
- Pyyyyszne... - powiedział Liam z pełną buzią.
- Kłamię, one są lepsze niż jakieś tam "pyyyszne" - powiedział Louis i ugryzł kolejny raz.
- Nie mówi się "pyyyszne", ale "pyyyyszne..." - powiedział wyzywająco Daddy Direction.
- Będę mówić jak będę chciał - wycedził Lou.
- Zamknąć się - powiedziała poirytowana Cher łapiąc się za głowę, jakby miała kaca.
- W każdym razie, jak minęła noc ? - zapytał Liam połykając ostatni kęs jedzenia.
- Gadałam do późna z takim znajomym i trochę się zasiedziałam. Nie mam siły... - wymamrotała.
- My siedzieliśmy na dworze, na szczęście komary nas nie zjadły, ale było miło. Pogadaliśmy sobie, wiesz jak jest - powiedział roześmiany Louis.
- Świetnie... - zciszyła głos z nadzieją, że nie będą słyszeć jej komentarza - Co mnie to ? Durni... - zaczęła ponownie klnąć do siebie pod nosem, nałożyła im kolejne dwa naleśniki na talerze.
Wylała ostatnią porcje ciasta na patelnię i usiadła obok nich.
- Nic nie jesz ? - zapytał Liam z pełną buzią i aż wyleciał mu kawałek nieprzeżutego śniadaniz z ust, na co Sherry spojrzała z politowaniem, a Lou podał mu chusteczkę z kieszeni.
- Nie, nie chcę. Zwymiotuję się zaraz. Mam dość tego, siedzenie tu i nawet nikogo nie znam. Nie zeszłam nawet dobrej ulicy, a już... - urwała, bo obiecała Niallerowi nikomu nie mówić o wieczornym incydencie - Nie ważne...
- To chodź z nami połazić po sklepach. Harry mówił, że trzeba przejrzeć Ci szafę. Mamy wolny ranek, więc posortujemy Ci ciuchy i ruszamy na podbój sklepów - uśmiechnął się Louis.
- Niech będzie - zgodziła się.
Ściągnęła naleśnika z patelni i przekroiła na pół. Dała każdemu po połowie. Poszła do pokoju. Chciała się ubrać, ale piżama jej odpowiadała. Po chwili do jej sypialni wbiegli chłopcy. Otworzyli szafę, a ona rozsiadła się na łóżku. Najpierw zaczęli od koszulek. Wszystkie jej workowate i za duże bluzki wyrzucili na stertę "Nie mogę na to patrzeć" i zostawili zaledwie trzy, czy cztery, które "Jeszcze ujdą". Potem dorwali się do spodni, wyrzucili jej wszystkie dresy i czarne spodnie. Zostawili tylko kolorowe rurki i jakieś jeansowe. Potem znaleźli jej dwie spódniczki, jedną czarną, a drugą niebieską. Aż zagwizdali jak zobaczyli ich długość, na co ona wzruszyła ramionami. Następnie zajrzeli na wieszaki. Zostawili w spokoju jej sukienki, ale powyrzucali jej zmechacone i poobdzierane koszulę w kratę. Została jej ostatnia fioletowo-czarna.
- CO ja mam teraz na siebie włożyć ? ! - wykrzyknęła patrząc jak wkładają jej ubrania "Nie mogę na to patrzeć" do worka na śmieci.
- Sukieneczkę, jest tak cieplutko - powiedział Liam i upchnął jej garderobę do ostatniego foliowego worka.
Louis ściągnął z wieszaka zwiewną sukienkę w białe groszki na zielonym tle. Miała chude ramiączka i dłuższy tył. Wzięła ją od niego i poszła do łazienki się ubrać. Umyła twarz i rozpuściła włosy. Rozczesała je. Potem włożyła na siebie zieloną sukienkę. Wyszła z łazienki. Louis zaczął klaskać. A ona się obróciła, a sukienka lekko uniosła się do góry.
- Ślicznie, teraz możesz z nami iść, ale tylko w tych butach - powiedział Liam i podniósł do góry brązowe buty na koturnach i torebkę pasującą do niej.
- Niech będzie - wzięła buty i spakowała torebkę.
- Na podbój Londynu ! - wykrzyczał Louis i Liam w jednym momencie.

Wsiedli do czarnej, londyńskiej taksówki. Usiedli ściśnięci na tylnym siedzeniu.
- Dokąd jedziemy ? - zapytał taksówkarz.
- Na Regent Street - uśmiechnął się Liam.
Kierowca od razu ruszył. Po niecałych dwudziestu minutach znaleźli się na danym miejscu. Louis zapłacił i wyszli na świeże powietrze. Jej oczom ukazała się długa ulica pełna ludzi. Dookoła były kolorowe witryny sklepów. Nie mogła się nadziwić. Roześmiała się. Była w Londynie na zakupach. Miło. Liam zatarł dłonie.
- Zacznijmy lekko, od Top Shop'u - powiedział Louis i wziął ją pod rękę.
Poszli wzdłuż chodnika i weszli do pierwszego sklepu, zwanym Top Shop. Czuła się jak dziecko w cukierni. Było tu tyle kolorów, sama nawet nie znała większości nazw. Uśmiechnęła się szeroko. Liam kazał iść jej do przebieralni, a oni przyniosą jej ubrania. Oczywiście na koszt "firmy", czyli One Direction. Mogą sobie pozwolić na uszczęśliwianie panienek, póki są piękni i młodzi. Spokojnie usiadła na zielonym krześle z zebrę za fioletową zasłoną. Liam pierwszy przyniósł swój zestaw. Jeansowe krótkie spodenki ze wstawkami z koronki, do tego cienką, szarą bluzkę na ramiączkach z czarnym napisem "Beat This Up" w serduszku, która odkrywała jej płaski i opalony brzuch. Szybko na siebie wciągnęła ubrania i wyszła z przymierzalni pokazać się chłopcom.
- Ładnie, ale za zwykło. Jak się z nami pokazujesz to tłumy muszą szaleć - stwierdził Louis i dał jej kolejny zestaw.
Niebieski sweter. Taki luźny, na lato, o rękawach do łokci i końcem do bioder. Do tego krótkie beżowe spodenki z brązowym paskiem. Niebieskie trampki i do tego brązowo beżowa torebka. Wyszła ubrana w kolejny strój. Związała włosy w nieformalnym koczek. Podciągnęła lekko rękawy.
- Może być ? - zapytała i się obróciła.
- Bierzemy, proszę następny strój - powiedział Liam i podał jej sukienkę.
Miała dekolt w serduszko. Była o barwie spranego różu, nie miała żadnego wzięcia w talii, czy pod biustem. Lekko spadała, aż do kolan. Materiał był zwiewny. Do tego dostała złoty naszyjnik z klatką na ptaki i otwartą do niej drzwiczkami. Wyszła ponownie pokazać się przyjaciołom.
- Wow, teraz możesz tak iść na miasto - zaśmiał się Lou - No to bierzemy to i nie przebieraj się, a i ubierz te buty - podał jej beżowe baleriny.
Wyszli ze sklepu z torbami. Ona ubrana w nową sukienkę. Szli radośnie dalej ulicą.
- No to kolejny sklep, niech będzie... Armani, potem Calvin Klein i jako wisienka na torcie niech zostanie Prada, każda dziewczyna musi mieć szpilki z Prady - uśmiechnął się Liam.
Zeszli wszystkie sklepy z listy Payne'a, ale potem Lou stwierdził, że dalej to jest za mało, więc zeszli wszystkie jakie tylko mogli. Załadowani torbami wsiedli do samochodu. Kazali się zawieść do jakiejś restauracji. Kierowca odwiózł ich manele do ich domu, a sami pojechali do restauracji, którą zawsze Sherry marzyła odwiedzić słynną restauracje przy Royal Hospital Road. Pierwszą restauracje Gordon'a Ramsay'a - jej mistrza. Gdy weszli do środka okazało się, że mieli już rezerwacje i Harry z Niallerem siedzą przy stole. Dziewczyna nie zdążyła pomachać do brata, gdyż natychmiastowo Jean Philip porwał ją do kuchni. Kelner nic nie powiedział, chłopcy tak samo milczeli. Zniknęli jej z pola widzenia, bo teraz znajdowała się w białej z metalowymi "meblami" kuchni. Pełno kucharzy i szefów uwijało się przy garach. Po chwili przy tylnym wyjściu na salę zobaczyła Jego - Gordon'a Ramsay'a. Szkota z bujną blond czupryną w białym fartuchu z ołówkiem za uchem. Gdy ją zobaczył uśmiechnął się i klasnął w dłonie. Wyciągnął ku niej rękę, potem pocałował ją w dłoń i trzy razy w policzki.
- Jak miło Cię widzieć ! Och, Sherlock, Sherlock. Sherlock Walker ! Pięknie...- wykrzyknął.
- My się wcześniej nie spotkaliśmy, no chyba, że w snach - zaśmiała się, ale ledwo co była w stanie, bo miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
On, wielki Gordon. Jej bohater. Człowiek, który potrafi zrobić wszystko, pokonać wszystkie trudności, dojść do celu właśnie z nią rozmawia ! Nawet sobie tego nie wyśniła. W dodatku, jakby już na nią czekał...
- Śmieszne, zakładaj fartuch - wyciągnął śnieżnobiałych fartuch i spodnie, które wyglądały jakby zabrał z jej szafy.
Spodnie ze sztywniejszego materiału niż jej piżama, ale dalej o podobnym wyglądzie. Były czarne, ale miały pełno plam pozorujących plamy farb. Jakby ktoś wziął pędzel i pryskał farbą na nie. Szybko pobiegła do łazienki i się przebrała zostawiając sukienkę i buty na umywalce w toalecie. Wróciła na boso do kuchni.
- Jakie poświęcenie - mówił szkot - Na boso w mojej kuchni. Przejdźmy do rzeczy. Wiem, że uwielbiasz gotować, ale... - dziewczyna mu przerwała szybko.
- "Desery to nie dania, lecz coś na kształt wina, które dopasowuje się do dania głównego" - zacytowała jego słowa z The F Word.
- Dokładnie, przygotowałaś się - zaśmiał się - Dzisiaj zrobisz obiad dla swoich przyjaciół. Deser zostanie na twojej głowie, ale z przystawkami i daniem głównym Ci pomogę. Jako przystawkę zaserwujemy im moje tradycyjne danie, risotto z groszku, a danie główne ? Propozycje, panienko ? - zapytał zacierając dłonie.
- Nie Wellington, bo to jak pójście na ścięcie, ale może... Pieczony kurczak z bakłażanem, cukinią i pomidorem ragout ?
- Idealny wybór - uśmiechnął się i wziął się do roboty.
Najpierw pokazał jej dokładnie jak robi się risotto, a potem kazał jej przyrządzić sześć porcji. Dla jej czwórki przyjaciół, Gordon'a i jej samej. Szybko uwinęła się z robotą, a jedyne co on powiedział to :
- A niech mnie. Niewiarygodne - z tym jego szkockim akcentem, z dokładnością do słów po angielsku co zawsze w jej głowie rozbrzmiewały, gdy coś zrobił po jej myśli "Unbelievable" - Idealne, a jesteś tu zaledwie półgodziny - uśmiechnął się.
Potem pokazał jej danie główne, a przystawki wynieśli na stół chłopców. Szybko przyrządziła danie i zabrała się za deser. Zrobiła szarlotkę na kruchym cieście z lodami waniliowymi. Nałożyła na talerz ostatnią porcję szarlotki i wytarła talerze dookoła.
- Teraz się przebierz i wracaj do swoich - uśmiechnął się Gordon serdecznie.
Ona ucieszona jak nigdy dotąd poleciała jak na skrzydłach do łazienki po ubrania. Szybko się przebrała i rozpuściła włosy. Włożyła buty na obcasie i poszła z gracją na salę. Zajęła miejsce obok Niall'a i Louis'a. Wszyscy właśnie zajadali się szarlotką. A ona piła w spokoju białe wino, chociaż była nieletnia.
- Idealne... - zapiszczał Harry.
- Dzięki. Jejku, właśnie miałam najlepszy dzień mojego życia - powiedziała i przytuliła Lou, po czym dała mu buziaka w policzek.
Była tak szczęśliwa, że nie zważając na sytuacje zrobiła to samo z Irlandczykiem. Zaśmiała się i dopiła wino do końca. Chłopak się cały zaczerwienił i powiedział, że musi udać się na chwilę do toalety. Liam pobiegł za nim. Gdy Payne wszedł do łazienki, zobaczył Niall'a, który patrzył w swoje odbicie w lustrze podpierając się o marmurową umywalkę. Sam Liam usiadł na ziemnej posadzce.
- Co ze mną jest nie tak ? - powiedział Niall i pokropił twarz wodą.
- Nic, jejku po co żeś tak wybiegł. Ona Cię tylko pocałowała w policzek- powiedział zażenowany Liam.
- Tak, ale to o-n-a ! Nie jakaś tam dziewczyna, tylko Sherlock Walker ! Daj mi spokój, nienawidzę wszystkich. To jest bez sensu... - ktoś wszedł do łazienki.
To Harry, spojrzał na całą sytuacje. Jakby nie dowierzał co właśnie usłyszał. Niall lubi jego siostrę ? Przecież to najbardziej obleśny chłopak jakiego zna i jakby bez względu na innych uczucia.
- O co chodzi ? - zapytał i patrzył to ona Niall'a, to na Liam'a.
- Ups... - powiedział Liam, a Irlandczyk zamknął się w toalecie.
- Co "ups..." ? W ogóle o co mu chodzi ? - zapytał zdenerwowany i stanął przy umywalce, tam gdzie wcześniej Horan.
Harry nie zwrócił uwagi na przestraszonego blondyna, który zabarykadował się w kabinie toaletowej, chciał wysłuchać do końca Liama.
- No to zaczynając od początku...
Liam wyjaśnił mu całą sytuacje. Od samego wesela, po dzisiejszy dzień. Trochę to trwało, zanim dotarło to do Styles'a. Jak jakiś tam pijany Irlandczyk mógł uwieść jego siostrę ? On jest tym cud-chłopcem ? Trzeba było dać mu chwilę na przełknięcie tak dużej ilości materiału. Zsunął się na podłogę do poziomu Payne'a. Schował twarz w kolanach. Nie wiedział kompletnie co robić. Jego siostra i jego przyjaciel ?
- I co teraz ? - wydukał Harry - Niall jest tym, tym, tym jej "Księciem" ? ! Przecież to takie...
- Dziwne ? - wyręczył go Liam.
- Tak ? Ona się nie może o tym dowiedzieć. Przepraszam, ale nie zrobię tego mojej siostrze, co z tego, że jest adoptowana, ale kocham ją nawet mocniej niż Gemmę ! - mówił patrząc się w przestrzeń.
- Harry to i tak wyjdzie na jaw. Nie można tego ukrywać. Raczej nie dasz Niall'owi w mordę, żeby się zamknął ? - zapytał głupio Liam.
Na co Harry zdenerwowany wstał i zaczął nerwowo walić pięścią do zamkniętych drzwi kabiny. Po paru minutach takiej zabawy Niall otworzył je. Harry zmierzył go od stóp do głowy. Widać, że płakał, oczy miał podkrążone i spuchnięte, w jego oczach dalej szkliły się łzy.
- Nie bij mnie, ja i tak nie będę w stanie jej powiedzieć cokolwiek. Lubię ją, ale nie jestem jej wart... - powiedział czkając.
Harry na te słowa podniósł pięść, chciał go uderzyć, chciał mu wybić swoją siostrzyczkę z głowy. Chociaż nie był w stanie, opuścił rękę i zwiesił głowę. Jednak nie był pewny już niczego. W końcu złość wzięła górę, Harry Styles uderzył w brzuch z pięści swojego przyjaciela, a łza skapnęła mu z nosa na jasną podłogę. Niall zgiął się w pół i jęknął cicho. W końcu Styles spojrzał mu w oczy i coś zrozumiał...
- Nie powinienem się wtrącać, ale to moja siostra, do jasnej cholery... Nie mam tutaj nic innego oprócz niej. Jak ją skrzywdzisz to ponownie ją stracę, nie wiem, czy to do Ciebie dotarło. Kocham ją, jak nikogo innego. Może i lubicie się i takie tam, ale ona nie jest gotowa na coś takiego. Rób co chcesz, ale z dala od mojej Sherry - wyszeptał do niego.
Irlandczyk złapał się za brzuch i podparł ścianę, bo czuł, że za moment może stracić równowagę.
- Nie będę się do niej zbliżał, jeżeli chcesz... Masz rację, przecież mieszkałeś tutaj z czwórką przyjaciół i spełniałeś marzenia, kiedy ona nawet z Tobą nie rozmawiała - powiedział wściekle Horan.
- To było kiedyś, teraz nie chcę tego zaprzepaścić, nie rozumiesz ? Nie możesz być jej Księciem... - wydukał chłopak.
- Daj mi szansę, jak mnie polubi to... - zaczął Irlandczyk.
- Nie, jeden błąd i wszystko leży. Wiem, że twoja głowa jest dość mała, aby pomieścić trochę moich słów, ale nie chcę, żebyś z nią był - powiedział wzburzony Harry.
- Czemu, nawet mi szansy nie dałeś, dobrze wiesz, jak to wszystko było na weselu, czemu teraz się burzysz ? - wykrzyczał poirytowany blondyn.
- Bo to ją zniszczysz, sądzisz, że przeżyję jak jej się coś stanie ? Sądzisz, że nic jej się nie stanie, jak miliony fanek rzucą się na nią jak na świeże mięso armatnie ? - zapytał i uderzył pięścią w ściankę kabiny.
- Nie rzucą, sam widziałeś jak było z Demi, wszystkie fanki pisały w mojej obronie, że to moja księżniczka i takie tam... Harry, wiesz, że nie potrafiłbym jej skrzywdzić, no... Z resztą to twoja siostra, to fanki inaczej na nią zareagują.
- Nie wiem, Niall. Nie podoba mi się to - powiedział i usiadł na ziemi obok Liama, który patrzył się ciekawy na całą sytuację - A Ty jak uważasz, Liam ?
- Nie wiem, co o tym sądzić. Wydaję mi się, że jeszcze muszą dojść do tego uczucia Sherry, bo jak dotąd pewnie nie polubiła Niallera, wystarczy dać mu wolną rękę. I tak pewnie nic nie zrobi, nie ma odwagi, moim zdaniem marne szanse na to, żeby coś się między nimi stało - powiedział obojętnie.

Gordon dosiadł się do stołu. Teraz siedziała przy nim Sherry i Louis.
- Wiesz, jak nie wyjdzie ze śpiewaniem to moja kuchnia przyjmie takiego pomagiera - uśmiechnął się Ramsay do dziewczyny.
- Z chęcią. Ale co do tego śpiewania to nie zapeszajmy - zaśmiała się melodyjnie.
- To się trzymaj, ja wracam do mojego królestwa - powiedział kucharz i pocałował ją ponownie trzy razy - Wpadaj, kiedy tylko będziesz miała ochotę.
- Pewnie, nie będę się zastanawiać nawet - pomachała kucharzowi, gdy wchodził z powrotem do kuchni.
- Jedziemy do domu ? - zapytał Louis patrząc na zegarek - Jest już po dziewiętnastej.
- Tak, ale jeszcze faceci się ogarniają w łazience. W ogóle gdzie jest Zayn ? - zapytała.
- Pewnie miał coś ważnego, bo dzwoniłem do niego, ale powiedział, że nie może gadać, bo jest u Simon'a.
- Aha. Szkoda, fajnie by było zasiąść całą rodzinką do stołu - uśmiechnęła się.
- Dobra, idę zamówić taksówkę, zaraz wracam - powiedział i opuścił salę.
Sherlock została sama przy stole.

12 komentarzy:

  1. Jest świetny:)
    MAlina

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty !!!!!!!!
    ale jak Harry mógl uderzyć Nialla ;c
    chociaz fajnie,że pokazalaś z inej strony ich przyjazń
    (znaczy ze się wlaśnie nie lubią)
    znowu strasznie szkoda mi Irlandczyka ;CCC
    muszą być razem z Sherlock ;D
    a kiedy Ed ?
    Buziaczek ;***
    możesz powiedzieć jak mniej więcej dodajesz rozdzialy ?
    bo wchodze tu codziennie czekając na nowe ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ogólnie chodziło mi o to, żeby pokazać to, że Harold pomimo uczucia jakim darzy Horana, a kocha go jak brata, to więź z jego siostrą, która była budowana od znacznie dłuższego czasu jest rzeczą (nie wiedziałam, jak inaczej to nazwać, dlatego "rzecz" xD), na której bardziej mu zależy przez czas i ile uczuć w to włożył. Wszyscy kochamy Niall'a, ale są momenty, w których trzeba postawić się przyjaciołom. Zresztą chodzi także o to, że i tak nie wiemy co dzieje się u nich naprawdę, możemy się domyślać. Może i niektóre uśmiechy są nieszczere, bądź także bromance'y. Kto wie ? Nie tweirdzę, że ich nie kocham i wielbię, i będę, lecz, że nie wiemy jacy są naprawdę prócz ich szefostwa, El, Danielle, czy ich matek. A się rozpisałam ;))

      Usuń
  3. Wspaniały ! Czekam na kolejne przygody tej rodzinki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry blog ;>

    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały *.*

    OdpowiedzUsuń